16. ZNIKNIĘCIE CYGANA DEPORTOWANEGO NA STATKU Z DANII DO SZCZECINA
„Wieczorek” – 1971/72 r. DWT = 2 540 t. L = 87 m.
Onego czasu byłem zaokrętowany jako kapitan, a co się działo – pokrótce Wam opowiem:
Był to mój pierwszy kapitański statek.
Oprócz innych przygód, była jeszcze przygoda z CYGANAMI. W piosence śpiewa się, że…”dziś prawdziwych Cyganów już nie ma…”, a jednak są i to z fantazją, jakiej brakuje ludom “osiadłym”.
W czasie jednego z rejsów z Kopenhagi do Szczecina, miałem przewieźć na statku grupę polskich Cyganów, którzy z Polski wyjechali legalnie, czy też nielegalnie, i przez Czechosłowację i Niemcy dotarli do Danii. Tu, za postępowanie niezgodne z prawem duńskim, mieli być deportowani do Polski.
Tak więc ta grupa 10-osobowa (2 w kajdankach, 1 z podciętymi żyłami, najstarszy Cygan był w Polsce skazany na kilka lat więzienia, dzieci i żony) została w Kopenhadze przez policję duńską dostarczona na statek wraz z ich dobytkiem, a było tego chyba 2 furgonetki – załadowane do lockera pod bakiem. Musiałem też przyjąć do statkowej kasy ich dokumenty i kosztowności, za pokwitowaniem.
Płynęło z nami 2 duńskich policjantów, aby dodatkowo uniemożliwić Cyganom jakąś ucieczkę. Płynął też zastępca szefa policji w Kopenhadze. Pasażerowie zostali zamknięci na korytarzu nadbudówki na śródokręciu, drzwi i okna zostały zawiązane drutem od zewnątrz, przy jedynym wyjściu na pokład stał cały czas policjant i marynarz… pełna czujność!
Po zacumowaniu pod wieczór w Szczecinie, przyszli na statek polscy WOP-iści. Oddałem im dokumenty pasażerów, sprawdzili, że wszyscy są, przekazałem też ich kosztowności. Od tego momentu byli już pilnowani przez uzbrojonych wojskowych. Podobno cały port w Szczecinie był obstawiony i przez WOP-istów i przez Cyganów.
I rzecz nie do uwierzenia. Melduje mi nasz III-oficer (Michał Sadłowski), że zniknął przed chwilą najstarszy Cygan, ten z wyrokiem sądowym! Było tylko jedno wyjście na pokład koło mojej kabiny, pilnowane przez żołnierza WOP, stojącego z karabinem. A Cygan zniknął. Wojsko obstawiło port, przeszukano statki w porcie. Załogę naszego statku zatrzymano na burcie na czas przeszukania. Nie znaleziono uciekiniera.
Następnego dnia, gdy po załadunku wypływaliśmy w następny rejs, usłyszeliśmy dowcip:
“Cygan się znalazł. A gdzie? W szpitalu, bo rozchorował się ze śmiechu z WOP-istów!”
Cygan pewnie uciekł sterowcem……
Autor tekstu i zdjęć: kpt. Władysław Chmielewski