24. OZNAKI PRZYJAŹNI I ZAUFANIA EMIGRATION USA – CORPUS CHRISTI W USA (cz.1/2)
[47] – „Janusz Kusociński” – 1987 r. DWT = 33 390 t. L = 195 m.
Onego czasu byłem zaokrętowany jako kapitan, a co się działo – pokrótce Wam opowiem:
Ciekawe rejsy, trochę przygód. Okrętuję podobnie jak na poprzedni statek, tzn. w Świnoujściu, gdzie statek wyładowuje rudę przywiezioną z Brazylii. Potem wyruszamy w drogę do Tubarao w Brazylii po rudę – jak na gumce: tam i powrót. Na statku jest 9 pasażerów, w tym 1 ksiądz, ale nic złego nam się nie przydarzyło.
Polski ksiądz od wielu wielu lat pracujący w interiorze Brazylii, przyjechał do Polski, aby pod koniec życia zobaczyć rodzinę. Jechała z nim jego siostra, która przez lata pracuje z nim i pomaga mu. Teraz wracali już na zawsze do Brazylii i do Polaków tam mieszkających. Pamiętam, że po zacumowaniu w Tubarao zeszli ze statku bez pożegnania się ze mną, czyli z kapitanem – chyba coś z tą miłością bliźniego było u nich nie tak, a może dlatego, że im nie nadskakiwałem?
W porcie staliśmy 21 godzin (4.11./17.00 – 5.11.87r./13.30) ładując 31.517 ton rudy. Żony członków załogi nie miały dużo czasu na zwiedzanie miasta, a w Polsce trzeba było wyrabiać brazylijskie wizy, aby tu wyjść z portu.
Teraz spokojnie płyniemy do Gdyni, wyładowujemy rudę (2-6.12.87 r.), jest spotkanie z Ireną Szewińską (no bo statek nazywa się “JK”) i pod balastem płyniemy do USA. Mamy znów na pokładzie 7 pasażerów (3 żony + 3 dzieci + 1 prawdziwy pasażer). Tym razem na Atlantyku mamy bardzo złą pogodę. W dniach 10-19.12.87 r. jest nieustający sztorm – 8°B i więcej, a 14-15.12.87 r. 9-11°B. W Wigilię wpływamy w cieśninę NE Providence (Bahama) i w święta Bożego Narodzenia płyniemy po Cieśninie Florydzkiej – cóż za atrakcja. Ale pamiętajmy, że Jezus urodził się w kraju o gorącym klimacie, z palmami, a nie w śnieżnej Norwegii, np.
Wreszcie 28 grudnia 1987 r. o godz. 08.20 bierzemy pilota i o godz. 11.15 cumujemy w porcie Corpus Christi, USA.
Niestety nie ma wiz dla załogi i nikt “nie ma prawa postawić nawet 1 nogi na świętej amerykańskiej ziemi”, bo statek zapłaci wysoką karę.
No cóż, jak zwykle w przypadku okazywania nam, Polakom, takiej przyjaźni przez władze USA, stawiam wachtowego marynarza przy trapie, aby dopilnował siedzenia załogi na statku. Przykre to.
** A oto niezrozumiałe postępowanie Emigration:
Oprócz żon załogi, na statku pasażerami było małżeństwo: pracownica PŻM, której PŻM właśnie (i jej mężowi, rybakowi) zafundował rejs ulgowy.
Teraz, jeszcze podczas odprawy oficer wachtowy melduje mi, że ta para pasażerów znosi swoje rzeczy ze statku. Wzywam ich i pytam co to ma znaczyć. Oświadczają, że “wybrali wolność” i za zgodą emigration zostają w USA. Zatkało mnie – to załoga nie ma prawa zejść nawet na keję a uciekinierzy bez przeszkód mogą zejść i zostać?
Zawiadomiłem przedstawiciela PŻM w Nowym Orleanie (Jerzy Jankowski), przedstawicielstwo w Nowym Jorku (Józef Chabowski) i PŻM w Szczecinie. No i nic – zostali. Ładny rejs ulgowy zafundował PŻM swojej pracownicy, nie ma co.
Sylwestra mamy miłego. 31.12.1987 r. o godz. 18.00 koniec załadunku (30.463 t. pszenicy), 19.30 – pilot na burcie, załoga na manewry, 20.00 – odcumowujemy, płyniemy wąskim torem wodnym, 23.10 – na redzie zdajemy pilota. No i zaraz mamy NOWY ROK. Kiedyś przed nowym rokiem w rozmowie przez radio z eksploatacją przez przejęzyczenie życzyłem im „szczęśliwego nowego jorku” – ale się uśmieli.
Trasę C. Christi – Gdynia przebywamy (znów sztormy na Atlantyku, niż 956 mbar w odl. 200 Mm) w 21 dni. Tu wyładunek trwa 21-28.1.88r.
Autor tekstu i zdjęć: kpt. Władysław Chmielewski