38. Dunaj – Bralia, RUMUNIA 1983r. (cz. 1/2).

 

38. Dunaj – Bralia, RUMUNIA. 1983r. (cz. 1/2).

[40]- „Ziemia Koszalińska” – 1983 r.  DWT = 26 500 t.  L = 191 m.

 

Onego czasu byłem zaokrętowany jako kapitan, a co się działo – pokrótce Wam opowiem:

Po wyładunku fosfatów i załadunku węgla w Świnoujściu (19-28.6.83 r.) wypływamy do Constanzy, Rumunia. Po paliwo, z pilotem wpływamy na kotwicowisko we Flushing, gdzie bunkrujemy.
Wypływając z Flushing, o godz. 19.00 zdaję pilota koło Wandelaar i zaraz potem wchodzimy w gęstą mgłę, widzialność ZERO. W takiej mgle płynę aż do godz. 09.30 następnego dnia, gdy jesteśmy już na długości Greenwich. Jak trudny jest do przepłynięcia ten obszar wiedzą wszyscy nawigatorzy. Płynąc między mieliznami należy przeciąć 2 pasy ruchu: z K. La Manche na M.Północne i z portów M.Północnego na zachód.

Przez 14 godzin tej żeglugi nie widziałem dziobu naszego statku. Miałem polski radar (było to prawie 30 lat temu), na którym ruch każdego statku, który mógł nam zagrażać, należało rysować na rzutniku ręcznie, woskowym ołówkiem. Po kilku godzinach dostaje się oczopląsu.
Dalej przez Biskaj, Atlantyk, M.Śródziemne, Dardanele i Bosfor, M. Czarne dopływamy do Constanzy, gdzie wyładowujemy 10.500 ton, aby zmniejszyć zanurzenie i móc popłynąć Dunajem do Galatzi (dawniej Gałacz), 180 km od ujścia rzeki.

W Constanzy – wszystko w normie, ale w Galatzi – nie.
Jazda Dunajem w nocy, przy świetle księżyca (do 21.30) może i jest przyjemna, dla pasażerów. O godz.05.30 podnosimy kotwicę i płyniemy dalej. Po południu cumujemy. Wkrótce przypływa też “Syn Pułku” z węglem.
Po zacumowaniu w Galatzi, agent miał następnego dnia rano przyjechać na statek, przywieźć pieniądze dla załogi i zawieźć chorych do lekarza. I nie przyszedł. Przed nami, przy tym samym nabrzeżu stał “Syn Pułku”. Agent poszedł tam i przekazał mi wiadomość, że ponieważ nie przygotowaliśmy dla niego trapu z burty od strony wody, on na statek po nabrzeżu nie przyjdzie, bo tu się kurzy od wyładowywanego węgla, a jemu żona nie będzie codziennie prać koszuli! Taki hrabia!
Zgłosiłem ten fakt do PŻM i ktoś tam nawet jeździł do agencji w celu wyjaśnienie takiego postępowania.

 

 

 

 

Autor tekstu i zdjęć: kpt. Władysław Chmielewski