39. Dunaj – Bralia, RUMUNIA 1986r. (cz. 2/2).
[41]- „Powstaniec Wielkopolski” – 1986 r. DWT = 33 450 t. L = 198 m.
Onego czasu byłem zaokrętowany jako kapitan, a co się działo – pokrótce Wam opowiem:
Płyniemy z węglem z Portu Północnego do Constancy i Galatzi nad M.Czarnym, Rumunia. Sierpień, ładne pogody.
Po wyładunku 15.230 ton w Constancy (do zanurzenia 23′ 06” = 7,15 m, które jest dopuszczalne do żeglugi po Dunaju) płyniemy z pozostałym ładunkiem do Galatzi.
Najpierw podpływamy do Suliny leżącej u ujścia Dunaju, gdzie jest stacja pilotowa. Przy brzegu jest bardzo silny prąd morski znoszący statek prostopadle do ujścia rzeki. Trzeba płynąć szybko, aby bezpiecznie wejść na rzekę.
Pilotówka nie miała ochoty wypłynąć na redę tak, aby pilot mógł bezpiecznie wejść na statek. Łódź pilotowa stała przy pławce i czekała. Gdy podpływałem widziałem, że niemożliwe jest w tamtym miejscu zatrzymanie się dla wzięcia pilota, gdyż prąd zniesie statek prosto na pławkę! Musiałem zawrócić, aby uniknąć wypadku.
Pilot jak to zauważył zaczął krzyczeć: „stój, kurwa, stój!” – widocznie tylko tyle umiał po polsku.
Zatrzymałem się w bezpiecznej odległości…. i czekałem na niego. Musiał wypłynąć trochę dalej od pławki, aby bezpiecznie wejść na statek.
*
Po wyładunku w Galatzi znów kłopoty. Statek odcumował i stanął na kotwicy, na środku Dunaju. Stał 16 godzin! Nie przyjechał ani agent ani odprawa, ani pilot. Na UKF nikt nie odpowiadał na moje wezwania.
Gdy następnego dnia przyjechała odprawa, karabinierzy razem z urzędem celnym porozstawiali naszą załogę po kabinach i wszystko kontrolowali.
Po odprawie przybyło 2 pilotów, bez holowników obrócili statek na prądzie i pędzili z prądem Dunaju do jego ujścia do morza bardzo szybko. Jednak na noc musieliśmy stanąć na rzece, na kotwicy.
*
Z M. Czarnego na M. Śródziemne płynie się przez cieśniny Bosfor i Dardanele, o czym wiedzą nawet przedszkolaki (czy na pewno?). Jest tam wąsko i jest bardzo silny prąd, o czym też każdy wie.
W Bosforze przypłynął na statek pijany pilot! Gdy zwróciłem mu uwagę, że jest pijany i zaraz to zgłoszę do władz portowych, najpierw przekonywał mnie, że jakoś przejedziemy, potem on pójdzie spać i na przejście Dardanelami już będzie trzeźwy. Wyprosiłem go ze statku i przyjechał inny pilot, trzeźwy, ale mały i wredny. Bardzo śpieszyło mu się do domu i wyprzedzał inne statki tak blisko brzegu, że zwróciłem mu uwagę, aby tak nie ryzykował, gdyż ostatecznie to kapitan i tak będzie ostatecznie odpowiadał za wypadek. Bardzo się obraził, że tamten pilot mi się nie podobał bo był pijany, on też nie….
*
Popłynęliśmy do Tubarao w Brazylii, lecz najpierw weszliśmy do Las Palmas po paliwo. Miał też być przeprowadzony remont maszynowy, ale czas trwania remontu wyniósłby 6-7 dni, więc zrezygnowano. W Las Palmas wzięliśmy też wodę i świeże warzywa i owoce. Po załadowaniu rudy w Tubarao wyruszyliśmy w drogę do Gdańska.
Autor tekstu i zdjęć: kpt. Władysław Chmielewski