45. Nagły nocny sztorm w Nea Kavalla – Grecja.
[34]– „Metalowiec” – 1977/78 r. DWT = 14 000 t. L = 156 m.
Onego czasu byłem zaokrętowany jako kapitan, a co się działo – pokrótce Wam opowiem:
Byłem na tym statku 6 miesięcy. Pierwszy rejs z cukrem z Polski do Libii trwał 4 miesiące (opisałem w innym miejscu). Perypetie z marynarzem, który wyskoczył w nocy za burtę ale został uratowany – także są opisane w innym miejscu.
Ostatni rejs był z siarką z Gdańska do Grecji, do portu Nea Kavalla, niedaleko Salonik. Tam, podczas wyładunku, w nocy niespodziewanie rozszalał się sztorm i to tak silny, że pozrywał nam cumy.
Niebezpieczeństwo tkwiło w tym, że pirs, do którego cumował statek był wybudowany prostopadle do brzegu. Wokoło było bardzo płytko, tylko przy samym pirsie była wykopana jakby rynna, w którą statek wpływał i cumował. Odsunięcie statku od pirsu było równoznaczne z utknięciem na plaży, a wiatr dął od rufy i od pirsu na ukos, w kierunku plaży. Dodatkowo, statek miał duży przechył na lewą burtę, gdyż statki tego typu miały luki do ładowni w 2 rzędach obok siebie.
Dźwig wyładunkowy z pirsu nie sięgał do luków leżących dalej, tylko najpierw wyładowywano poprzez luki bliższe pirsu, powstawał duży przechył. Potem wstawiano do ładowni spychacze i zsuwano siarkę na prawą burtę. Niewiele brakowało a statek pewnie osiadłby na plaży.
Wezwany pilot wszedł na statek po cumie dziobowej, gdyż cały pirs był zalewany przez duże fale. Dziobowe liny rzucono z polerów i wciągnięto na statek, ale lina rufowa (tylko 1 została, 3 inne zostały zerwane) musiała zostać rzucona do wody, gdyż gdyby ktokolwiek poszedł ją zrzucić z polera na nabrzeżu, fale zmyłyby go do morza!
Pracując maszyną “cała wstecz” udało nam się wycofać pod wiatr (statek ustawia się w linii wiatru) i popłynęliśmy schować się za sąsiednią wyspę Thasos. (O mało nie doszło do tragedii, gdyż po komendzie “cała naprzód”, “ster prawo na burtę” sternik zaczął go wychylać na lewą burtę!
Zauważyliśmy to z pilotem, znów musieliśmy zapracować maszyną cała wstecz i po nabraniu pędu do tyłu, wykonać zwrot pod wiatr). Schronieni za wyspą Thasos czekaliśmy 2 dni aż pogoda się poprawi. Następnie wróciliśmy do portu, zacumowaliśmy i dokończyliśmy wyładunek.
Taaaak, kapitańskie nerwy i zdrowie muszą być nie do zdarcia. Lekarskie badania już dawno wykazały, że marynarskie zdrowie niszczone jest przez pracę 3-KROTNIE SZYBCIEJ NIŻ NA LĄDZIE.
[Płynąc do salonik widać górę OLIMP. W Salonikach wyokrętowywaliśmy z „Powstańca Listopadowego”, 1994 r.]
[Na NW od Koryntu leży port ITEA i starożytne DELFY – co opisuję w innym miejscu.]
[Pobyt w PIREUSIE i ATENACH, np. na „Syrence”= Braila, opisuję w innym miejscu.]
Autor tekstu i zdjęć: kpt. Władysław Chmielewski