53. Uratowanie kilku rybaków murzyńskich w Zatoce Gwinejskiej.
[37]– „Kopalnia Szombierki” – 1980/81 r. DWT = 16.728 t. L = 160 m.
Onego czasu byłem zaokrętowany jako kapitan, a co się działo – pokrótce Wam opowiem:
Po wyładunku cementu z Rostocku w Port Harcourt, co opisuję w innym miejscu, udaliśmy się w dalszą podróż. Załoga musiała wyczyścić ładownie i wyrzucić do morza około 200 ton! pozostawionego cementu z rozerwanych worków.Gdy płynęliśmy Zat. Gwinejską na NW, III-of. zauważył przez lornetkę, że na łodzi stojącej na morzu w dużej od nas odległości, są ludzie i machają koszulami. Powiadomił mnie mówiąc, że pewnie nas pozdrawiają.
Zawsze nasuwają się jakieś wątpliwości, więc poleciłem zmienić kurs i podpłynąć do tej łodzi.
No i dobrze!
Gdy zatrzymaliśmy się koło nich powiedzieli, że kilka dni temu zepsuł im się silnik, nie mają wody i jedzenia (oprócz złowionych ryb). Prąd morski unosił ich w morze, coraz dalej od brzegu. Przepływające statki nie zwracały uwagi na ich machanie . Prosili o zaholowanie ich do brzegu.
Ludzi i łódkę wzięliśmy na pokład (dźwigiem pokładowym), zawiadomiłem najbliższy jakiś port leżący na zachód od Abidjanu i po zatrzymaniu się na jego redzie, przypłynęła portowa motorówka i zabrała opuszczoną na wodę łódź z ludźmi.
(Na tej fotce inna łódź rybacka na Atlantyku).
Żegnamy – dobrze, że udało się was uratować.
Autor tekstu i zdjęć: kpt. Władysław Chmielewski