56. Mielizny (cz. 2/4)

 

56. Mielizny (cz. 2/4)

[28]– „Wieczorek” (Zalew Szczeciński – BT4) – 1971/72 r.  DWT = 2 540 t.  L = 87 m.

 

Onego czasu byłem zaokrętowany jako kapitan, a co się działo – pokrótce Wam opowiem:

Drugim oficerem był przez pewien czas ze mną na tym statku pilot portowy ze Szczecina (Zdzisław Niedziółka), z którym na „Hucie Florian” pływaliśmy razem jako marynarze. Ponieważ był pilotem, to gdy brakowało pilota, gdy mieliśmy płynąć z morza do Szczecina, on miał prawo prowadzić statek jako pilot i statek nie stał na redzie, nie czekał. Było to korzystne i dla statku i dla załogi.
Podczas jednego z wejść , przy ładnej pogodzie, tak właśnie prowadził statek ze Świnoujścia do Szczecina. Na statku wracał z nami do Szczecina przedstawiciel PŻM w Kopenhadze (A. Kielmas, zmarł w 1991 r.).

Na Zalewie Szczecińskim, koło 4-tej Bramy Torowej, inny statek chciał nas wyprzedzić. II-oficer (pilot) zgodził się. Pech chciał, że tamten statek płynął za szybko i przez to spowodował zmianę kursu „Wieczorka” w prawo i wejście na mieliznę!
Odpompowaliśmy dziobowe balasty i pracując maszyną wstecz zeszliśmy z mielizny. Tylko, że kolega był w gorącej wodzie kąpany, za szybko ruszył do przodu… i znów stanęliśmy na mieliźnie! Teraz już nie mogliśmy z tej mielizny zejść o własnych siłach.
Zaczekaliśmy aż z przeciwka, ze Szczecina, płynął inny statek. Poprosiliśmy go, aby płynął jak najszybciej, przez co zrobił na płytkiej wodzie falę. A my pracując w tym czasie maszyną wstecz, wycofaliśmy się na tor wodny i pożeglowaliśmy do Szczecina. Uszkodzeń żadnych nie było, dno jest tam muliste.

 

––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

 

A oto 2 inne przygody pilotów.

 

1/. W/w kolega opowiadał mi, jak w czasie, gdy szkolił się na pilota, przyszedł z prawdziwym pilotem na mały statek i miał, w ramach szkolenie, odcumować i płynąć do Świnoujścia – oczywiście pod nadzorem prawomocnego pilota.
Polecił rzucić cumy, pozostawić tylko dziobowy szpring, aby na nim odchylić statek od nabrzeża. Polecił więc wychylić ster w stronę kei …. czeka, czeka… i nic, statek się nie odchyla. Zaczął się denerwować, w końcu pyta nadzorującego go pilota – co się dzieje, że statek nie chce się odchylić od nabrzeża?
Ten mu podpowiada: zapomniałeś, że statek ma maszynę i trzeba zapracować silnikiem do przodu.
Dalej poszło już zgodnie z planem.

2/. Inny, stary już pilot opowiadał, jak dużo wcześniej, zaraz po wojnie, gdy w wielu miejscach wzdłuż trasy Szczecin – Świnoujście stały budki z WOP-istami.
Tenże pilot wyprowadzał ze Szczecina statek i chyba koło Skolwina z jakiegoś powodu statek utknął dziobem w brzegu, blisko budki WOP-isty.
–WOP przez tubę pyta: PANIE PILOT DLACZEGO PAN TU STANĄŁ?
–Pilot zdenerwowany odpowiada: BĘDZIEMY TU ŁOWIĆ RYBY.
–WOP-ista zakręcił korbką telefonu, zamedował przełożonym i krzyknął do pilota:
PANIE PILOT, TU RYB NIE WOLNO ŁOWIĆ, NIECH PAN STĄD ODPŁYWA.

 

 

 

Autor tekstu i zdjęć: kpt. Władysław Chmielewski