78. Sztormy. (cz. 1/2)
[51]– „Kopalnia Zofiówka” – 1992 r. DWT = 14 176 t. L = 146 m.
Onego czasu byłem zaokrętowany jako kapitan, a co się działo – pokrótce Wam opowiem:
W czasie mojego zaokrętowania (6,5 miesiąca) byliśmy w portach: Lulea, Genua, Sfax, Rouen, Szczecin, Hamburg, przejście przez Kanał Kiloński, Antwerpia, Guanica (Puerto Rico), Nowy Orlean, Cork, Greenore, Hamburg, Tampa, Nowy Orlean, Pasajes, Hamburg i wyokrętowanie na urlop. Dużo portów, ale przyjemna żegluga, relaksowa.
W Lulea, Szwecja, ładowaliśmy niebezpieczny ładunek. Ciężkie, o ostrych brzegach, połamane bloki niecek stalowych z pieców hutniczych. Gdyby taki blok spadł na pokład, spowodowałby jego przebicie. Cały ładunek leżał nisko na dnie ładowni, przez co środek ciężkości statku był bardzo nisko, okres przechyłów bocznych bardzo krótki (ok. 7 sekund, czyli 3,5 sekundy z burty na burtę !) i na fali statek kołysał się bardzo szybko i gwałtownie.
Cierpła mi skóra na myśl co by było, gdyby była sztormowa pogoda. Taką pogodę spotkaliśmy mijając północne brzegi Korsyki, w nocy. Silny szkwał i ostra fala powodowały gwałtowne przechyły i musiałem tak zmienić kurs statku, aby nie narażać go na niebezpieczeństwo. W czasie wyładunku w Genui pokład był poobkładany oponami samochodowymi.
*
W Geniu, w PŻM-owskiej Spółce Polascamar, pracował Tadeusz Sukiennik. Był na statku, porozmawialiśmy, powspominali stare dzieje z “Kapitana Ledóchowskiego – 1975/76 r. On był tam starszym mechanikiem, ja I-oficerem (za karę). Nie przypuszczałem, że to nasza ostatnia rozmowa, zmarł nagle kilka lat później (w 1997- czy na początku 1998 r.). W Geniu był także Leszek Kosmaczewski, dawny znajomy z Eksploatacji, bardzo spokojny i sympatyczny człowiek – ale taki wysoko nie zajedzie.
No, ale dyrektorem tej Spółki był Edward Wiater, były dyrektor Trampingu Europejskiego w PŻM, zupełnie niesympatyczny człowiek (patrz zapiski dot. “Kopalni Szombierki” i jej rejsu do Nigerii).
Z miejsca zacumowania do miasta było daleko. Mimo to pomaszerowałem trochę i pooglądałem znajome ulice. W 1969 r., będąc I-oficerem na “Białymstoku”, wędrowaliśmy tu i urządziliśmy wycieczkę na piękny cmentarz.
*
Po wyładunku tego złomu w Genui, popłynęliśmy po ładunek nawozów do Sfaxu w Tunezji. Mijając w nocy, na wachcie II-oficera, okolice Cape Bon, spotkaliśmy tak rozległe stado rybaków, że daleko musiałem je omijać.
Brak choćby 1 sprawnego radaru, jesień, sztorm, deszcz, awaria silnika głównego na trasie – patrz notatka 68.
Autor tekstu i zdjęć: kpt. Władysław Chmielewski