9. PIRACI NA FILIPINACH
cz. 2/2
„Walka Młodych” – 1986/87 r. DWT = 32 000 ton, L = 200 m.
Onego czasu byłem zaokrętowany jako kapitan, a co się działo – pokrótce Wam opowiem:
Po niespodziewanym (ale w trampingu wszystko może być niespodziewane) skierowaniu statku z ładunkiem mocznika z Jugosławii (Rijeka i Kardeliewo) na Filipiny i wyładunku w Manili i Cebu (91 dni!!!), statek zbierał w kilku portach (Iligan, Batangas, 2x Davao + Pasir Gudang) ładunek kopry (wytłoki z orzechów kokosowych) do Europy.
Przed wejściem do portu ILIGAN musieliśmy przez całą noc stać w dryfie i dopiero rano mieliśmy cumować do kei. Takie stanie na tamtych wodach jest bardzo niebezpieczne, bo na stojący statek piratom łatwo napaść, a jest ich tam dużo.
Jest tyle wysp, że mają się gdzie ukrywać i policja niewiele może zdziałać. Piraci są dobrze uzbrojeni w karabiny, mają szybkie łodzie. Międzynarodowe zalecenia radzą, aby kapitanowie wyznaczali załodze jakieś pomieszczenia, gdzie załoga mogłaby bezpiecznie zamknąć się w czasie napadu i przeczekać, aż piraci zejdą ze statku. Na innych statkach dawano załodze olej w butelkach do rozlewania na pokładzie, żeby piraci ślizgali się, a wtedy ich za łeb i do wody. Ale to pewnie nie byłoby skuteczne.
Opis napadu takich złodziei na nasz statek w Afryce zamieściłem w opisie mojego zaokrętowania na statku “Kopalnia Szombierki”.
Zgodnie z zaleceniami pouczyłem załogę gdzie, na sygnał z mostku, mają się chować. Były w nadbudówce takie magazynki z dobrze zamykanymi od wewnątrz drzwiami, z wentylacją. Tylko byłby problem z wyjściem, jeśli piraci np. zawiązaliby drzwi drutem!!! Gdybym nie zdążył razem ze wszystkimi tam się schować, miałem – między sypialnią i korytarzem, z wejściem z salonu – taką pentrę, niby kuchnię. Nie było tam okien tylko drzwi, duży metalowy stół, można się pod niego schować nawet podczas strzelania.
Chciałem sprawdzić jak zamykają się od środka drzwi. Wszedłem tam, zamknąłem za sobą drzwi i…. urwał się zamek! Wyjść nie ma jak, bo nie ma okna, krzyczeć sobie mogę, i tak nikt nie usłyszy, bo drzwi nie wychodzą na korytarz tylko do mojej kabiny, która jest zamknięta! Ładne widoki na siedzenie, aż mnie zaczną szukać. Po wielu próbach udało mi się te wredne drzwi otworzyć widelcem (zadatki na kasiarza są!). Po tym wydarzeniu już nie miałem zamiaru tam się chować; a niech mnie zabiją, kasę pancerną mam pustą, raz kozie śmierć!
Na szczęście nikt na nas nie napadł, na statku byli policjanci, agent.
Autor tekstu i zdjęć: kpt. Władysław Chmielewski