Leonid Teliga przyszedł na świat 28 maja 1917 roku w rosyjskim mieście Wiaźma w Rosji, ale dzieciństwo spędził w Grodzisku Mazowieckim. Żeglować zaczął już przed wojną, uzyskując stopień sternika morskiego w ośrodku w Jastarni. Ukończył szkołę podchorążych piechoty i od 1938 roku służył jako podporucznik w 44 Pułku Strzelców. Walczył i był ranny w kampanii wrześniowej, po czym przedostał się na wschód. W ZSRR pływał jako rybak na Morzu Azowskim i Czarnym. Po wybuchu wojny radziecko-niemieckiej zgłosił się do armii Andersa, z którą ewakuował się na Bliski Wschód i dalej do Anglii. Tam trafił do lotnictwa, walczył w 300 Dywizjonie Bombowym im. Ziemi Mazowieckiej. Wrócił do Polski w 1947 roku.
Pracował jako dziennikarz, literat i tłumacz (m. in. „HMS Ulisses” Alistaira MacLeana) oraz jako attaché prasowy ambasady w Rzymie. Przy nadarzających się okazjach, starał się wracać do rybołówstwa, łącząc pracę z przyjemnością. Pływał też jako dziennikarz z polskimi rybakami („Trawlerem do Afryki”). Pracował też z ramienia Polski w misjach rozjemczych ONZ w Korei i Laosie. W miarę możliwości żeglował, a w wolnych chwilach pracował również jako instruktor żeglarstwa – najpierw w Warszawie, a następnie w klubie „Gryf” w Gdyni.
Samotny rejs dookoła świata był realizacją marzenia całego życia. Teliga organizował go sam, za własne pieniądze, pomimo albo wbrew oficjalnym strukturom żeglarskim. Wtedy, w latach 60-ych było to coś wyjątkowego. Mawiał: „Jeśli uda mi się zbudować ten jacht, nazwę go OPTY-mista, jeśli nie, to zawsze starczy mi kajak, który nazwę PESY– mista i popłynę nim na jeziora mazurskie”. Jacht „Opty” został zaprojektowany przez Leona Tumiłowicza, (typ „Tuńczyk” jol, o długości 9,85 m) jako rozwinięcie jego przedwojennej jeszcze konstrukcji „Konik Morski”. Na owe czasy był przyzwoicie wyposażony, choć dziś może nam się wydawać szokujący rejs na drewnianym jachcie, o drewnianych masztach, bez radiostacji, elektryczności, przez większą część trasy także bez silnika pomocniczego. Okres budowy jachtu i przygotowań do wyprawy to pasmo kłopotów i wyrzeczeń, dosłownie głodu i chłodu ale i życzliwość czasem zupełnie obcych ludzi i instytucji. Trzeba pamiętać, że wtedy w Polsce nie szło się do sklepu po elementarne wyposażenie, części i żeglarskie zaopatrzenie. Żeby cokolwiek kupić nie wystarczyło mieć pieniądze, trzeba było załatwić dostęp, zgodę, przydział.
Wyprawa zaczęła się 25 stycznie 1967 r. w Casablance, dokąd „Opty” dowieziono statkiem. Było to konieczne wobec przedłużających się przygotowań, zimowa żegluga była niemożliwa, a na przeżycie kolejnego roku Teliga po prostu nie miał pieniędzy. Trasa prowadziła poprzez Wyspy Kanaryjskie, Małe Antyle do Kanału Panamskiego, gdzie doszło do przykrego incydentu z amerykańską administracją Kanału, która zastanawiała się kilkanaście dni zanim przepuściła jacht z kraju komunistycznego. Interweniowała polska ambasada w Waszyngtonie, a Teligę wzięła w obronę nawet prasa światowa. Dalej trasa wiodła przez Galapagos, Markizy, Tahiti, Bora-bora do Fidżi. Z tego etapu powstała relacja w formie „Miniatury Morskiej” pod tytułem ,,Opty – od Gdyni do Fidżi” wydana w 1970 roku.
W rejsie bywało ciężko, głodno, a z powodu cieknącej konstrukcji nadbudówki – mokro, Teligę nękało też lumbago. Potrafił się jednak cieszyć morzem i spotykanymi na trasie ludźmi. Wzbudzał też wszędzie zainteresowanie najpierw „egzotyczną” biało-czerwoną banderą, a potem swoją osobowością.
Na Fidżi Teliga wobec problemów z uzyskaniem wizy australijskiej podjął decyzję o pominięciu tego kontynentu. Ponieważ także odwiedziny RPA były wówczas niemożliwe, zaowocowało to trwajacym 165 dni „skokiem” o długości ponad 13200 mil morskich bezpośrednio do Dakaru. Teliga pobił w ten sposób osiemdziesięciopięcioletni rekord samotnego przebywania non-stop w morzu. Do Dakaru Teliga dopłynął odczuwając już chorobę nowotworową. Zdołał jeszcze doprowadzić jacht do Casablanki, gdzie zakończył rejs 30 kwietnia 1969 r.
Z Maroka wrócił do Warszawy samolotem prosto do szpitala. W trakcie choroby zdołał jeszcze doprowadzić do wydania drugiej części relacji, „Miniatury Morskiej”: ,,Opty – od Fidżi do Casablanki” i rozpoczął pisanie książki, której dokończenie przerwała mu śmierć 21 maja 1970 r. Książkę pod tytułem „Samotny rejs Opty” (Wydawnictwo Morskie, Gdańsk, 1973 i 1976), w oparciu o pozostawione materiały, listy i notatki, wydał trzy lata po śmierci Leonida jego brat Stanisław.
Leonid Teliga stał się pierwszym Polakiem, który opłynął samotnie Ziemię. Wcześniej uczyniło to tylko kilkunastu żeglarzy z czterech krajów. Oczywiście, gdy powrócił, próbowano uczynić z niego nagradzanego i fetowanego bohatera, jednak stan zdrowia w dużym stopniu to utrudnił. Został odznaczony Orderem Odrodzenia Polski (najwyższe ówczesne odznaczenie), jego imię nadano Stoczni Jachtowej w Szczecinie (gdzie zbudowano także należący do typu „Antares” duży regatowy jacht o imieniu „Leonid Teliga”) oraz frachtowcowi polskiej marynarki handlowej. Na ścianie warszawskiej kamienicy przy ulicy Marzanny 1 wmurowano tablicą pamiątkową, koło Baseny Jachtowego w Gdyni stoi jego niewielki pomnik (od roku 2009 zastawiony budami handlowymi i niewidoczny dla przechodniów), zaś w Alei Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie wśród najwcześniejszych umieszczono tarczę mu poświęconą.
Redakcja miesięcznika „Żagle” od 1971 roku przyznaje nagrodę im. L. Teligi za popularyzację żeglarstwa. Przez około trzydziestu lat drużyny harcerskie rywalizowały o „Proporzec Leonida Teligi”, pochodzący od proporczyka zastępu „Niedźwiedzi”, którego był członkiem w 1928 roku. Imię Teligi noszą też liczne szkoły i drużyny harcerskie i gdzieniegdzie ulice. Jacht „Opty” po latach trafił do Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, niestety obecnie nie jest dostępny dla zwiedzających.
Wielkość Leonida Teligi polega nie tylko na fakcie bycia pierwszym, nie tylko na heroiczności rejsu, przygotowań do niego i jego zakończenia. Także, a może przede wszystkim, na tym jakim był człowiekiem. Był optymistą, wierzącym w ludzi i ich dobroć. Wszyscy, którzy go znali, nawet przelotnie i pobieżnie, uważali się za jego przyjaciół. Łączył niesamowitą zdolność do wyrzeczeń, hart ducha i siłę charakteru z dziecięcą ufnością i umiejętnością snucia marzeń. Można powiedzieć, że otworzył oceany dla Polaków.
Podczas 165-dniowego pobytu w morzu, gdzieś na Oceania Indyjskim, Leonid Teliga dopisał dwie zwrotki do najpopularniejszej wówczas żeglarskiej piosenki „Pod żaglami Zawiszy”:
Sytuacja „Opty”-czna
W farwaterze księżyca
„Opty” dziobek swój nurza,
Czasem dręczy go cisza,
Częściej straszy go burza
A w kabinie zamknięta,
Niczym w muszli ostryga,
Siedzi zła i zmarznięta,
Długobroda Teliga
Autor: kpt. Andrzej Colonel Remiszewski