WYJŚCIE STATKU RYBACKIEGO z Pamiętnika Starego Rybaka

 

WYJŚCIE STATKU RYBACKIEGO

 

Na mostku kapitańskim gaśnie światło.
Światła a zapalają się światła nawigacyjne i dwa.
Dwa krótkie dwa sygnały okrętową syreną.
Syreną, która wzywa się załogę do manewrów wyjściowych.

Na baku już powoli obraca się winda kotwiczna a bosman.
Bosman uderza w dzwon okrętowy, który się znajduje na baku i .
I komunikuje kapitana, że załoga jest gotowa do manewrów.
Po chwili słychać gong telegrafu manewrowego.

Słychać komendę z mostku rufa!
Rufa! Cumy rzuć!
Śruba okrętowa powoli się obraca wolno na przód.
Powoli, majestatycznie.

Rufa! Szpring leegoo! Komenda z mostku.
Ktoś na nabrzeżu zrzuca z polerów szpring.
Szpring załoga na rufie wybiera, wyciąga na pokład.
Znowu krótkie uderzenie w dzwon, bosman.

Bosman powiadamia, że rozkaz z mostku został wykonany!
Statek z nabrzeżem trzyma się tylko na dziobowym szpringu.
Rufa statku powoli odchodzi od nabrzeża.
Nabrzeża rufa statku powoli by nie powiedzieć.

Powiedzieć majestatycznie odchodzi od nabrzeża.
Słychać gong telegrafu manewrowego – stop maszyna.
Dziób! Rzucić szpring! Pada komenda z mostku.
I znowu słychać uderzenie w dzwon, rozkaz został wykonany.

Słychać gong telegrafu manewrowego – pół wstecz.
Wstecz i statek zaczyna się oddalać od nabrzeża, po.
Po chwili są tylko widoczne światła nawigacyjne oddalającego.
Oddalającego w ciemnościach statku rybackiego, starego parowca.

Po chwili słychać trzy długie sygnały syreny już nie.
Nie widocznego statku, sygnały są długie głośne.
Głośne przypominające oddalającą się burze z grzmotami, statek
Statek żegna swój macierzysty port.

Da Bóg, że ta syrena będzie oznajmiała szczęśliwy.
Szczęśliwy powrót statku rybackiego.
Na ten głos statkowej syreny, parowej syreny, oczekiwano.
Oczekiwano w domach załogi statku rybackiego, żony, rodziny.

A i piękna dziewczyna, która po raz pierwszy pożegnała.
Pożegnała ukochanego, z którym pierwszy raz rozstają się na tak długo.
Długo? Na jak długo? Nie.
Nie, powiedział, odpłynął w tą ciemną noc, hen gdzieś.

Gdzieś na dalekie morskie łowiska.
Gdy tak myśli zakochana dziewczyna o tym, którego.
Którego kocha i że on w tej ciemnej nocy jest gdzieś tam?
Tam na nieznanym morzu, dziewczyna robi znak krzyża i szeptem mówi.

Mówi – Boże spraw by szczęśliwie powrócił do mnie, przecież.
Przecież ja go kocham a pod sercem mym jest i jego dziecko.
Twarz dziewczyna jest smutna, z pięknych niebieskich oczu.
Oczu niczym boskie perły opadają łzy.

Boże miej go w swojej opiece o to tylko ciebie.
Ciebie proszę. Panie Boże, amen.
Stary rybacki parowiec jest już wolny.
Wolny nie jest przycumowany stalowymi linami.

Linami – cumami do tego strasznego nabrzeża płynie.
Płynie w ciemnościach, ale jest już na morzu, gdzie już.
Już odczuwa się przechyły a i od czasu do czasu jakaś fala.
Fala zalewa pokład statku, wydaje się, że ten stary parowiec.

Parowiec jest opuszczonym statkiem, bo tylko w tych piekielnych.
Piekielnych ciemnościach widoczne są niczym ślepia potwora.
Potwora morskiego jego kolorowe światła nawigacyjne.
Nikogo na pokładzie a i w pomieszczeniach załogi nastała ciemność.

Tylko tam na dole statku, w maszynowni widać światło.
Światło i tych, którzy obsługują maszynę i tych mokrych od.
Od potu palaczy, którzy ciężko w kotłowni pracują pilnują.
Pilnują świętego ognia w kotle statku.

Ciemno od czasu do czasu z głośnym szumem przelewa.
Przelewa się fala poprzez nadburcie statku zalewając pokład, wydaje.
Wydaje się, że morze pragnie wchłonąć w otchłań morza.
Morza, który zanurzony jest stary statek i wydaje.

Wydaje się, że parowiec jest umęczony, toteż.
Toteż powoli przechyla się to na jedna to na drugą burtę by.
By zrzucić ze swego pokładu nadmiar masy wody.
Już jest widoczny pokład statku, ale tylko na chwile.

Chwile, bo żywioł, morze ponownie falą zalewa rybacki statek.
Statek, który wzmaga się żywiołem, sztormem, falą i wiatrem.
Po pokładzie ktoś szybko przebiega w stronę dziobu.
Dziobu, ale i jego dosięga fala, człowiek przewraca.

Przewraca się na pokład i się zrywa.
Zrywa się szybko biegnie w stronę dziobu – baku.
Gdy już jest pod bakiem spogląda na zalewający pokład a,
A ręką komuś wygraża głośno przeklina, kogo?

Wchodzi do kubryku załogi pokładowej by obudzić
Obudzić tych, którzy muszą pójść na wachtę, rozgląda się po tych.
Tych, którzy śpią w kojach, podchodzi do małego pieca.
Pieca żeliwnego dosypuje węgla by w piecu ogień nie wygasł.

Wchodzi na lawę, która jest zamocowana przy kojach i szarpie
Szarpie kogoś i mówi wstawaj!
Wstawaj! Już ciebie drugi raz budzę! Kłamie.
Kłamie, ale to kłamstwo pomaga i ten budzony szybko.

Szybko schodzi z górnej koi, szybko się ubiera a do kolegi.
Kolegi mówi – Nawet nie pamiętam, że mnie już raz budziłeś?
Człowiek jest taki zmęczony.
Dobra, dobra uciekajcie na wachtę, bo stary jest na.

Na mostku a i uważajcie, bo widzicie jak mnie sięgnęła fala.
Fala taka aż się przewróciłem na pokładzie.
Ci, którzy mają wachtę wychodzą na pokład i wyczekują chwili.
Chwili by bezpiecznie przejść przez pokład na mostek statku.

 

Wyjście Statku Rybackiego

 

Autor tekstu i grafiki: Marian Rodak
Współpraca: Ewa Sorn