OSTATNIA JEGO MIŁOŚĆ z Pamiętnika Starego Rybaka

 

OSTATNIA JEGO MIŁOŚĆ

 

Starość człowieka, każe mu wspominać jego młode lata.
Lata młodości a i miłości – miłość która to czyni cuda.
Cuda które to starość a jużci nie człowiek a i nie rybak.
Rybak morski, który to musiał zejść ze statku.
Statku rybackiego dla którego już nie miał zdrowia by?
By harować ci na statkach rybackich – a wiec zeszedł na ląd.
Ląd – w myślach żałował że zeszedł ci na przeklętą ziemie.
Ziemie ojczystą, o której to – bo i bywały chwile ze marzył.
Marzył gdy w sztormowej pogodzie siedział tam – tam.
Tam siedział w ciemnym kącie kotłowni starego rybackiego.
Rybackiego statku a i marzył – o tej innej miłości.

 

Miłości która to pozostała tam – hen gdzieś na lądzie o dziewczynie.
Dziewczynie o boskiej twarzy, do której gdy wspomnienia.
Wspomnienia – przypominają jej boska twarz. Ach czy wy?
Wy Bogowie nie możecie mi zsyłać snu – snu twarzy.
Twarzy ukochanej dziewczyny której to miłowałem nad.
Nad życie. A dzisiaj starość – tęskni a i za ukochaną a i za?
Za młodością, gdym ci harował na statku rybackim, za żywiołem.
Żywiołem – dzisiaj gdy zdrowia nie starcza chodzę tam, tam gdzie.
Gdzie widuje pieszczoty ziemi a i morza, można powiedzieć?.
Powiedzieć słowo miłość? Nie -, jest to morski brzeg.
Brzeg gdy starość pozwala pójść i spojrzeć na brzeg morski.
PO CZASIE.
Starość chodząc brzegiem morskim a i nie wiedząc ze chodzi .
Chodzi po dziecięcej fali przybojowej, bo miło mu.
Mu odczuwać i ziemie ojczystą a i pieszczoty żywiołu – ktoś?
Ktoś mu powiedział – a może? Przywrócił świadomość?
Kimże była ta święta osoba która to sprowadziła jego myśli.
Myśli tu na ojczystą ziemie? Anioł?
A może zesłana przez Bogów Bogini.
Bogini która łaskawie podaje tejże starości dłoń.
Przecież tak nie wolno – powiada Bogini – a kimże.
Kimże jesteś podpowiada myśl?
A pani? W taką pogodę? I tak sama?
Sama chodzi tu opustoszałej plaży? – Zdziwiona jest starość.
Proszę niech pani spojrzy na morze a i na ten morski klif?
Pani której starości, wydaje się ze jest to tylko sen, sen tam na rybackim.
Rybackim statku gdy myślał o ukochanej – która już przeszła.
Przeszła próg do innego świata.
A może powróciłaś ukochana?
Ukochana – głośno starość wypowiada słowa.
Ukochana to nie jestem pana – odpowiada dziewczyna – ja tylko.
Tylko kocham samotność.
Samotność? To, tak jak i ja – odpowiada starość. Bo wie pani jam.

Jam ci był kiedyś rybakiem morskim a już starość nie pozwala mi.
Powinien pan cieszyć się ze chodzi pan po tej ojczystej ziemi.
A kim jest pani?
Pani która? Bo tu pod nadmorskim klifem?
Ja – odpowiada dziewczyna a może i jużci kobieta –
Ja bo i nie wiem jak.
Jak mam się zwracać? Wiem ze jest to tylko boski sen.
Ja kocham chodzić tu brzegiem morza i słuchać jego głosu.
Głosu? Powiadasz? To nie jesteś człowiekiem jeno Boginią.
Boginie tylko wiedzą o samotności i głosie żywiołu.
Żywiołu? Powiada pan?
A jeżeli nie jesteś człowiekiem to proszę mów do mnie swoimi.
Swoimi słowami -, boskimi słowami – powiada starość.
Starość nie istnieje – a powiadasz żeś rybak morski to może.
Może opowiesz o swoim życiu? – Odpowiada dziewczyna – istota.
Istota? A może Bogowie zsyłającą – tejże starości opiekunów?
A kimże jesteś dziewczyno, piękna istoto a może jesteś?
Jesteś mityczną boginią? Którzy to Bogowie zsyłali swoim?
Swoim zasłużonym poddanym, niewolnikom?
Żarty – odpowiada a już swoim umyśle, ze jest to Bogini.
Bogini – jest pani dla mnie. A jam jestem tylko pani wielbicielem.
Wielbicielem i wiem ze jest to mój upragniony sen.
Sen gdy bywałem ci sztormie a jam ci zasypiał w ciemnym kącie.
Kącie kotłowni starego rybackiego statku tam- gdzieś na morzu.
Morzu gdy prosiłem moich -, a było ich dwoje Bogów.
Bogów powiadasz starcze? Powiada bogini.
A no miałem ci tego Boga do którego modliłem się a i do tego.
Tego Boga któremu dziękowałem za żywioł.
Żywioł? To piękne słowo skoro powiadasz – jestem twoją.
Twoją Boginią to ty rybaku – zostaniesz moim wielbicielem.
Wielbicielem? Ja Twoim Bogini wielbicielem? Przecież.
Przecież już na rybackim statku zwano mnie starcem.
Starcem już nigdy nie będą ciebie nazywać – mówi Bogini.
Bogini podaje swojemu wielbicielowi swoją piękną dłoń.
Dłoń – dłoń którą wielbiciel Jej – klęka i całuje gorąco.
Gorąco całuje obie strony podanej dłoni jest szczęśliwy.
Szczęśliwy a i czuje ze jego serce ma inny rytm.
Rytm serca taki gdy całował piękne usta, usta lekko rozchylone.
Rozchylone i wydają się ze na ustach jest jakaś wilgoć.
Wilgoć, wilgoć miłości, gorącej miłości. Czy wiesz Ty moja?
Moja bogini że ciebie pokochałem a czy wypada kochać?
Kochać wielką miłością jaką czuje w sobie? Bogini?
Bogini powiadasz? Skoro jesteś moim wielbicielem?
Wielbicielem moim? To musisz mnie.
Mnie kochać – tak gorąco jak kochałeś swój żywioł.
Żywioł? Powiadasz moja – ty Bogini. Kocham ciebie wielką.
Wielką miłością – a i proszę Ciebie Bogini by przy każdym.
Każdym naszym witaniu a i zegnaniu mógłbym wypowiadać.

Wypowiadać dwa słowa „kocham ciebie”, chciałbym głośno.
Głośno wołać – by otaczający nas świat wiedział ze spotkałem.
Spotkałem swoją wielką MIŁOŚĆ. Wiem że ta wielka moja.
Moja wielka miłość będzie trwała do moich ostatnich dni mojego.
Mojego życia, czy dzisiaj, czy za tydzień umrę wiem moja.
Moja Ty bogini, stojąc i patrzeć na Ciebie widzę inny szczęśliwy świat.
Świat którego nigdy nie widziałem, boje się ze jest to tylko cudowny sen.
Sen o wielkiej i mojej ostatniej miłości.
Mijają dni, mija czas.
Wielbiciel Bogini przychodził pod klif i oczekiwał na swoją Bogini.
Bogini która zawsze zjawiała się nagle, jej wielbiciel podchodził do bogini.
Bogini która podawała mu obie swoje dłonie a On, jej wielbiciel całował.
Całowało gorąco – podane dłonie a bywało ze siadali na kamieniu tam pod klifem.
Klifem gdy Bogini kiedyś usiadła na kamieniu On, jej wielbiciel klęknął obok jej.
Jej nóg – a Bogini ułożyła jego twarz na swoich kolanach a dłońmi głaszcze.
Głaszcze jego twarz a On, jej wielbiciel o swoim życiu Jej opowiadał.
Opowiadał? Nie! To nie było opowiadanie – lecz jego spowiedź.
Spowiedź całego jego życia. Jak długa była jego spowiedź nie pamięta?
Pamięta gdy wstała jego Bogini a i On spojrzał na Nią to bogini?
Bogini jego -, swoimi boskimi palcami nakreśliła Na jego czole które.
Które było uniesione do góry by patrzeć na boginie a Ona patrząc na swojego?
Swojego wielbiciela który Klęczy – nakreśliła znak krzyża na jego czole.
Czole które powoli zniżało się ku ziemi. A gdy po czasie podniósł swoją.
Swoją twarz by podziękować swojej Bogini że go wysłuchała i za złożony.
Złożony na Jego czole znak świętego krzyża, Bogini nie było jej – wstał.
Wstał i rozglądając – się nie ujrzał już swojej świętej Bogini, nie, nie – Ona nie.
Nie odeszła, Ona – jego bogini jutro powróci tu pod klif nadmorski.
Nadmorski klif był miejscem spotkań Bogini i jej wielbiciela a nazajutrz.
Nazajutrz mżyło deszczem -, dzień jakby opłakiwał wczorajszy dzień.
Dzień gdy On – wielbiciel klęczał na ziemi a i gdy odeszła jego Bogini.
Bogini może jego oczekuje? Spieszy się Jej wielbiciel idąc pod klif.
Klif którego widzi już, lecz nikogo nie widzi, bo brzydka pogoda.
Pogoda? Wspomina gdy w deszczu stali pod jednym parasolem i byli.
Byli szczęśliwi ze są razem tu pod nadmorskim klifem.
Klifem stanął, rozgląda się po przestrzeni ich spotkań. Lecz Bogini.
Bogini jego niema. A On – rozgląda się a to morzu a spogląda na szczyt klifu.
Klifu gdzie widzi nad sobą wielka skarpę a i jakieś umierające drzewo.
Drzewo którego lekko poruszają się gałęzie tak jak by to drzewo chciało.
Chciało mu powiedzieć tu niema twojej świętej Bogini, niema, idź,
Idź? Powiadasz moja bogini przyjdzie tu pod nasz nadmorski klif!
Klif na którego spogląda On – jej wielbiciel, na skarpę która wydaje się że.
Że cud ze ta skarpa nie spada a On – wielbiciel jest samotny bo mży.
Mży a i chłodem, pogoda ze strach wyjść z domu. Ale On wierzy ze Bogini.
Bogini jego znowu niespodziewanie zjawi się. To spogląda skarpę klifu.
Klifu na którym stoi samotne drzewo- a i znowu swojemu gałęziami tak jak gdyby.
Gdyby chciało powiedzieć TU NIEMA TWOJEJ BOGINI ale. On – wielbiciel.
Wielbiciel – swojej Bogini. Wygraża klifowi ze kłamie, ze jego się nie boi, bo.
Bo On ma miłość swojej Bogini, wielką miłość, która będzie z nim do końca.
Końca – swoich dni. Klifie – nie boje się ciebie – a ni ciebie żywiole – morze

Morze i jemu wygraża rekami a głośno wykrzykuje słowa które rozchodzą.
Rozchodzą – się po opustoszałej plaży tam pod klifem i jest chwila ze widzi.
Widzi że za samotnym drzewem widzi swoją ukochaną boginie, więc krzyczy.
Krzyczy tak głośno jak to bywało gdy był na rybackim statku w czasie mgły.
Mgły dzisiaj nie ma lecz mży ale głośno krzyczy BOGINI! BOGINI! BOGINI!
Bogini woła łamiącym głosem gdzie jesteś? Pozwól mi ciebie Boginie ostatni.
Ostatni raz Ciebie ujrzeć -. Ulituj się nad swoim wielbicielu i znowu donośnym.
Donośnym wołaniem a i wygrażaniem to morzu to gdy spogląda na klif.
Klif i skarpach klifu wisząca na nim -, na którą spogląda a i znowu krzyczy.
Krzyczy „ nie boje się ciebie ty nadmorskim klifie” a to się odwraca ku morzu.
Morzu – jemu wygraża rekami a bolesnym krzykiem – oddajcie mi moją.
Moją świętość, moją Boginie!
Bogini nie zostawiaj mnie samotnego przecież.
Przecież Byłaś mi moją ostatnią wielką miłością! Powróć – do swego wielbiciela.
Wielbiciela który nie krzyczy a opłakuje swoją wielką i ostatnią miłość.
Miłość która pokazała Jemu że i tu na jego ojczystej ziemi można żyć!
Żyć? Bez Bogini? Bez wielkiej miłości? Nie! Nie! Znowu głośno krzyczy.
Krzyczy – ale nikt nie słyszy jego bolesnego wołania by powróciła jego Bogini.
Bogini którą – wydaje się jemu ze widzi Ją tam – na wiszącej wielką skarpą.
Skarpą która jemu się wydaje ze szydzi z jego krzyku, więc podchodzi pod.
Pod ścianę klifu i klęka a twarzą a i ramionami dotyka ściany klifu już nie.
Nie krzyczy, lecz swoim płaczem błaga klif – by pozwolił mu spojrzeć na Boginie.
Boginie nie ujrzał. Lecz jeszcze ujrzał odrywającą się skarpę szczytu klifu.
Klifu -, patrzył na zbliżającą nad nim oderwaną skarpę a i ujrzał swoją boginie.
Boginie do której zdążył powiedzieć dwa „kocham Ciebie” później nastała.
Nastała cisza a i ciemność i powtarzane słowa „kocham ciebie bogini”
Nastał dzień, dzień słoneczny, tak jak by chciał zapomnieć, tak zapomnieć.
Zapomnieć – O WIELKIEJ OSTATNIEJ MIŁOŚCI STAREGO RYBAKA.
Dzień słoneczny to i ci którzy zawsze przychodzili tu pod nadmorski klif.
Klif byli zdumieni – ze znowu a może i jużci stary a może chory klif został.
Został zniszczony, okaleczony a nawet to ostanie drzewo, samotne tam na.
Na szczycie runęło tu na brzeg morza. Morza a i ojczystej ziemi. Były głośne.
Głośne rozmowy tych którzy przychodzili pod klif a i może widywali tych.
Tych – którym wydawało się ze są kochankami, widzieli gdy On całował.
Całował jej piękne a i ukochane dłonie, całował inaczej jej dłonie.
Dłonie – ukochane tak tylko całuje zakochany człowiek a pod klifem rozmowy
Rozmowy? Nie! To są dyskusje dlaczego klif został okaleczony.
Pewnie ktoś tam na szczycie klifu skakał?
Państwo pozwolą, że przypomnę ze wczoraj była brzydka pogoda.
Panie dla wandalizmu nie ma pogody.
No ale to piękne drzewo które było tam na szczycie klifu?
Proszę państwa ten wspaniały klif to są to jego ostatnie dni.
Tak, tak ja pamiętam – gdy tam na szczycie stały armaty.
To dlatego klif został zniszczony! Cholera jasna. Z ich armatami.
A może ktoś tam szczycie klifu stał i ta skarpa.
Skarpa państwo – pamiętają skarpie która niczym nawis klifu.
A może ktoś tu wczoraj był a i może zginął.
Panie, szanowni państwo kto z was by wyszedł na spacer, tak jak wczoraj?
To jest prawda, pogoda była brzydka, to nikt tu nie był.
Był? Powiedziała pani? A ci, no każdy z nas widywał tą parę która….
Która siedziała zawsze tam -, tam gdzie jest zasypany piasek klifu?
No proszę państwa, nawet gdy patrzałem na nich -, tak na tych dwoje.
Dwoje którzy, mnie się tak wydaje, że ten facet był bardzo zakochany.
Zakochany? Jam bym inaczej powiedział, gdy spoglądałem na niego?
Na tego pana to ten człowiek, nie kochał tą panią On się do niej modlił..
Panie, panie gada pan głupoty, przecież jest tam, o tam kościół
Kościół – pan mówi – mówi jakaś pani. Bo nie wie pan co to jest miłość?
Pani mnie obraża, ja jestem czterdzieści lat żonaty.
Żonaty to dlaczego pan samotnie chodzi tu po plaży? A może jest ktoś?
Ktoś o kim pan marzy a może boi się powiedzieć „kocham ciebie”?
Niech pan mi nie przerywa – ja mogę powiedzieć ze gdy spoglądałam tak, tak.
Tak proszę pana – na tych dwoje zakochanych to im zazdrościłam ich miłości.
Proszę państwa! Ale dlaczego nie mówimy o klifie, jestem archeologiem i znam.
Znam ruchy ziemi, jedno co mnie ciekawi – to, to ze wczoraj była pogoda,
Tak pogoda pod przysłowiowym psem,. Ale nie taka pogoda by zniszczyła nasz.
Nasz wspaniały klif -. A może ktoś leży pod tym piachem?
No panie, przed chwilą mówi pan że pogoda nie mogła spowodować zerwanie,
Zerwanie tej skarpy tam na szczycie klifu a teras mówi pan ze może są tam?
Tam jakieś ofiary? Bądź – pan poważnym facetem.
Cha – proszę państwa jeżeli będą ofiary to nasza policja nas powiadomi.
Długo, długo trwa dyskusja o usunięciu skarpy szczytu klifu. A co się stało?
Stało tym, a może tymi – bogini i jej wielbiciel. Chciałoby się powiedzieć.
Powiedzieć ze spotkali się po – przejściu nie widzialnego progu.
Progu do innego świata gdzie będą szczęśliwi. Zakochani wielką miłością.
Miłością dla niego, bogini pokazała Jemu jak pokochać ojczystą ziemie.

Wspomnienia Pani Ewa Sorn a i dialog z Marianem R.
Wierze ze pani Ewa Sorn – może kiedyś swoim boskim głosem, odczyta – a my?
My – ze zainteresowaniem – wysłuchamy pani opowiadania.

 

 

Rybackie wspomnienia - Kustosz Muzeum Morskiego Gdyni Ewa Sorn

Pani EWA SORN

 

 

Autor tekstu i grafiki: Marian Rodak
Współpraca: Ewa Sorn