Mroczna tajemnica brygantyny “Mary Celeste”: historia statku widmo

Zagadka “Mary Celeste”

Historia morskich podbojów, wojen i oceanicznych podróży jest pełna zagadek i niewyjaśnionych zjawisk, które do dziś intrygują badaczy i pasjonatów morza. Jedną z najbardziej tajemniczych opowieści jest historia niewielkiej brygantyny “Mary Celeste”, która została odnaleziona na Oceanie Atlantyckim, całkowicie opuszczona przez załogę. To, co stało się z żeglarzami “Mary Celeste”, pozostaje zagadką a spekulacje i teorie na ten temat są tak różnorodne, jak liczne. Ta niewielka brygantyna wyruszyła w swoją ostatnią, transatlantycką podróż 5 listopada 1872 roku ze Staten Island w Nowym Jorku, by na zawsze wejść w annały morza jako symbol niewyjaśnionej tajemnicy. “Mary Celeste” została odnaleziona na otwartym oceanie 5 grudnia 1872 roku, dryfująca bez celu, jej żagle pozostawały nietknięte a ładunek był nienaruszony. Jakby w jednej chwili, cała załoga statku rozpłynęła się w morskiej otchłani.

Tajemnica zniknięcia załogi brygantyny “Mary Celeste”

To, co stało się z marynarzami “Mary Celeste”, jest pytaniem, które od ponad wieku spędza sen z powiek badaczom, historykom, a nawet pisarzom i artystom. Być może fascynacja tą historią wynika z naszej głęboko zakorzenionej potrzeby rozwiązywania zagadek, z pragnienia zrozumienia tego, co niepojęte.

Historia brygantyny “Mary Celeste”

Zbudowany w 1861 roku w Spencer’s Island w Nowej Szkocji, 30-metrowa brygantyna została zaprojektowana do przewozu ładunków przez Atlantyk. Początkowo nazwana “Amazon”, statek kilkakrotnie zmieniał właścicieli. “Amazon” musiał mierzyć się z serią niefortunnych wydarzeń, które mogłyby zniechęcić mniej wytrwałych żeglarzy lub właścicieli. Wkrótce po wodowaniu, statek doznał szeregu nieszczęść, w tym kolizji z innym statkiem oraz śmierci jego kapitana, co było traktowane jako złe omeny przez przesądnych marynarzy tamtych czasów. W październiku 1867 roku silny sztorm wyrzucił jednostkę na brzeg – uszkodzenia były na tyle duże, że właściciel statku uznał go za wrak.

Przez kolejny rok wraku był przekazywany z rąk do rąk, aż w końcu trafił pod opiekę Richarda W. Hainesa. Ten amerykański przedsiębiorca zdecydował się na ambitny projekt odrestaurowania statku, inwestując w jego zakup 1750 dolarów, a następnie 8825 dolarów w jego renowację. Po remoncie i zmianie nazwy na “Mary Celeste”, brygantyna zyskała nowe życie i nowego kapitana, urodzonego 21 kwietnia 1835 roku Benjamina Spoonera Briggsa, co oznaczało nowy rozdział w jej historii.

Kapitan Mary Celeste - Benjamin Spooner Briggs
Kapitan Mary Celeste – Benjamin Spooner Briggs

Ostatni rejs “Mary Celeste”

W listopadzie 1872 roku, “Mary Celeste” otrzymała zadanie przewiezienia ładunku spirytusu z Nowego Kontynentu do Genui. Oficjalnie podróż rozpoczęła się 5 listopada, ale w rzeczywistości statek opuścił port w Nowym Jorku dwa dni później, 7 listopada. Kapitan Benjamin S. Briggs, pełen optymizmu co do nadchodzącej podróży, pisał w liście do matki: “Nasz statek jest w doskonałym stanie i mam nadzieję na pomyślny rejs”. Briggs był tak podekscytowany perspektywą podróży do Europy, że zdecydował się zabrać ze sobą żonę Sarah i dwuletnią córkę Sophie.

Tymczasem, 15 listopada, z Hoboken w stanie New Jersey wypłynęła brygantyna “Dei Gratia”, z ładunkiem benzyny, za cel również obierając Genue.

5 grudnia 1872, na wodach między Azorami a wybrzeżem Portugalii, załoga statku “Dei Gratia” dostrzegła na horyzoncie opuszczony żaglowiec. Kapitan David Morehouse, zaniepokojony tym widokiem, nakazał 2 członkom swojej załogi zbadać sytuację. Ku ich zdumienia, statkiem, który znaleźli drutujący na pełnym morzu, była… opuszczona “Mary Celeste”.

5 Grudnia 1872 – odnalezienie “Mary Celeste”

Kiedy odległość między oboma statkami zmniejszyła się do kilkuset metrów, początkowy niepokój Morehouse’a szybko zamienił się w głębokie przerażenie. Dostrzegł, że nieznany żaglowiec wykazywał niepokojące znaki – groźny przechył, jeden z żagli był rozerwany, a na pokładzie nie było widać żadnych oznak życia. W chwili, gdy kapitan rozpoznał brygantynę jako “Mary Celeste”, jego zaniepokojenie jeszcze się pogłębiło. Dobrze znał zarówno statek jak i jego kapitana, Benjamina Briggsa. 

“Mary Celeste” wypłynęła w morze osiem dni przed jego własnym statkiem i powinna była już bezpiecznie znajdować się w porcie w Genui, a nie niepokojąco dryfować na wodach oceanu, w połowie drogi między Azorami a Portugalią.

Po wejściu na pokład okazało się, że żagle brygantyny “Mary Celeste” były częściowo zniszczone, ładownia lekko zalana – choć ilość wody nie przekraczała normy, niektóre z włazów były otwarte. Zniszczony był mosiężny kompas oraz zegar pokładowy. Na pokładzie nie znaleziono ani jednej osoby, kapitana ani jego rodziny, żadnego marynarza, jedynie osobiste przedmioty załogi. Ładunek znajdował się nietknięty na swoim miejscach. Jedynym brakującym elementem była łódź ratunkowa. 

Wszystko, co należało do załogi, kapitana, jego żony i córki, pozostało nietknięte. W kajutach znaleziono suszącą się bieliznę, , a przed lusterkiem na stolikach spoczywały przybory do golenia oraz inne cenne przedmioty. W kajucie kapitana Briggsa zwracał uwagę rozłożony akordeon, jak gdyby ktoś jeszcze chwilę temu na nim grał, obok niego leżał otwarty zeszyt z nutami. W kącie pomieszczenia stała maszyna do szycia z przygotowanym kawałkiem jedwabiu,  na ścianie wisiała kobieca i dziecięca odzież. W kabinie pierwszego oficera odnaleziono niedokończony list, którego pierwsze słowa brzmiały: „Kochana żono!”. Te elementy tworzyły dodatkowo niepokojący obraz zwyczajnej codzienności na pokładzie żaglowca… przerwanej nagle przez niewyjaśnione okoliczności.

Kapitan Morehouse podjął decyzję o zabraniu opuszczonego “Mary Celeste” do Gibraltaru, mając nadzieję na nagrodę zgodnie z prawem morskim za odnalezienie i dostarczenie zaginionej jednostki. A była to kwota niemała – brygantyna wraz beczułkami alkoholu warta była ponad 40 tys. dolarów. Kwota ówcześnie potężna.

Uszkodzona Mary Celeste 1872 w porcie w Gibraltarze.
Fot. uszkodzona Mary Celeste 1872 w porcie w Gibraltarze.

Tego, co spowodowało, że załoga opuściła “Mary Celeste”, nie udało się na miejscu jednoznacznie ustalić.

Teorie i Spekulacje

Odkrywca dryfującej i opuszczonej “Mary Celeste”, kapitan Morehouse, musiał poczuć się zarówno zaskoczony, jak i rozczarowany, kiedy właściciel statku, firma J.H. Winchester & Co., nie tylko odmówił mu nagrody za odnalezienie i dostarczenie zaginionej brygantyny, ale także oskarżył go o piractwo oraz zamordowanie załogi w celu przejęcia ładunku. Ta szokująca oskarżenie musiało wydać się absurdalne, biorąc pod uwagę okoliczności znalezienia statku na pustym morzu i brak dowodów na takie działanie.

Gdy początkowa teoria o piractwie została obalona przez brak dowodów i niewytłumaczalne pozostawienie cennego ładunku na pokładzie, pojawiała się kolejna hipoteza – bunt załogi. Według tej teorii, marynarze, będąc pod wpływem alkoholu (zauważono jego brak  w 9 beczkach w ładowni, podczas śledztwa) mieli wpaść w amok, brutalnie zamordować kapitana Briggsa, jego żonę oraz córkę, a następnie wyrzucić ciała za burtę. Chcąc uniknąć odpowiedzialności za swój czyn, buntownicy mieli rzekomo uciec łodzią ratunkową w nieznanym kierunku.

Obrona kapitana Morehouse’a obaliła teorię o buncie załogi spowodowanym przez spożycie alkoholu. Adwokaci udowodnili, że alkohol przewożony w beczkach na pokładzie Mary Celeste nie był przeznaczony do bezpośredniego spożycia, a przed konsumpcją wymagał specjalistycznej obróbki, której załoga nie była w stanie przeprowadzić w trakcie rejsu. Podkreślili, że nawet gdyby załodze udało się spożyć zawartość choćby jednej z beczek, skutki takiego działania byłyby tragiczne i natychmiastowe, prowadząc do zatrucia, a nawet śmierci. Takie argumenty zdecydowanie podważyły tezę o pijanej załodze jako przyczynie tragedii. Ponadto ta teoria, podobnie jak poprzednia, napotkała na brak dowodów, a także nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego marynarze mieliby zostawić za sobą statek w doskonałym stanie z całością ładunku.

Ostatni, tajemniczy rejs brygantyny Mary Celeste

Proces wokół tajemniczego zniknięcia załogi “Mary Celeste” nabierał coraz większego tempa a prokuratura przedstawiła kolejny zarzut, sugerując zmowę między kapitanem Briggsiem a Morehousem w celu wyłudzenia odszkodowania. Zgodnie z tą teorią, kapitan “Mary Celeste” miał zamordować swoją własną załogę, a potem wraz z żoną i córką miał czekać na kapitana Morehouse’a w okolicy Azorów. Ta kolejna hipoteza, choć równie fantastyczna co poprzednie, również została szybko odrzucona przez sąd jako mało prawdopodobna.

Następnie, prokurator generalny Gibraltaru, Frederick Solly-Flood, znany ze swojej nieufności wobec przypadków wyłudzeń, wysunął oskarżenie o spisek mający na celu wyłudzenie odszkodowania, w którym mieliby brać udział armator Mary Celeste oraz kapitan Morehouse. Ta teza również spotkała się z niezrozumieniem ze strony wymiaru sprawiedliwości, który zaczął podawać w wątpliwość racjonalność oskarżeń Solly-Flooda, oskarżając go nawet o nadużycie władzy.

Ostatecznie, kapitan David Morehouse i załoga “Dei Gratii” została oczyszczona z wszelkich zarzutów, doceniono ich poświęcenie i – co dla kapitana Morehouse’a było najważniejsze – przyznano im wreszcie należną nagrodę. Nagroda ta stanowiła około jednej piątej wartości znaleziska, co było ogromnym zastrzykiem pieniedzy.

Sprawa zaginięcia załogi i pasażerów “Mary Celeste”, mimo wielu spekulacji i teorii, pozostała niewyjaśniona i zawieszona w próżni, zostawiając miejsce na dalsze dochodzenia i teorie w przyszłości. Tajemnica losów zaginionej załogi “Mary Celeste” pozostaje jedną z najbardziej intrygujących i niewyjaśnionych zagadek morskich.

Niewyjaśniona, morska zagadka “Mary Celeste”

Mimo oczyszczenia załogi “Dei Gratii” z zarzutów i zakończenia oficjalnego postępowania, ostateczna odpowiedź na pytanie, co wydarzyło się na pokładzie Mary Celeste, nigdy nie została udzielona. Brak ostatecznego rozwiązania sprawy spowodował, że przez lata różne komisje, a także liczne osoby prywatne na własną rękę, podejmowały próby wyjaśnienia tej morskiej zagadki. To z kolei dało początek powstawaniu niezliczonych teorii, z których wiele miało charakter niemalże fantastyczny.

Spekulacje na temat przyczyn opuszczenia “Mary Celeste” przez załogę były różnorodne i często przekraczały granice wyobraźni. Jedne z nich sugerowały atak Krakena, mitycznego olbrzymiego potwora morskiego, który miał pojawić się z głębin i porwać całą załogę. Inne teorie mówiły o „zemście oceanu”, niewyjaśnionych, tajemniczych dźwiękach, które miały wywołać nagłą panikę wśród załogi, czy nawet o uderzeniu gradu meteorytów, który sprowokował opuszczenie statku. Były również hipotezy wskazujące na zbiorową psychozę wywołaną zatruciem pokarmowym, co miałoby tłumaczyć niezrozumiałe zachowanie marynarzy.

Klątwa brygantyny “Mary Celeste”

Historia “Mary Celeste”, od samego początku swojego istnienia, była nasycona pechem i niefortunnymi zdarzeniami, co skłoniło niektórych do wysnucia teorii o klątwie ciążącej na tym statku. Jeszcze jako “Amazon”, brygantyna nie miała łatwego początku. Śmierć pierwszego kapitana na jej pokładzie, kolejne kolizje z innymi statkami, nieszczęśliwe wypadki, takie jak zaplątanie się w sieci rybackie, pożar, a nawet wyrzucenie na brzeg podczas burzy – wszystkie te wydarzenia sprawiły, że łatwo było uwierzyć w nieuchronność złego losu, który zdawał się prześladować ten statek.

Żaglowiec Amazon – przemianowany w 1869 r. na Mary Celeste, artysta nieznany, 1861 r.

W nadziei na odmianę losu, po kosztownej renowacji i zmianie nazwy z “Amazon” na kojarzącą się bardziej pozytywnie “Mary Celeste”, właściciele i załoga statku liczyli na lepsze dni. I przez pewien czas wydawało się, że zmiana nazwy przyniosła oczekiwane skutki. Transatlantyckie podróże “Mary Celeste” zaczęły być rentowne i statek zdawał się wreszcie odnajdywać na morzach, przynosząc zyski swoim właścicielom.

Jednak ta seria dobrych rejsów została brutalnie przerwana podczas nieszczęsnego rejsu na jesieni 1872 roku, kiedy to “Mary Celeste” została odnaleziona opuszczona, dryfująca na otwartym morzu. Tajemnicze zniknięcie załogi ponownie rozpaliło spekulacje i przypominało o trudnych początkach statku, dając tym samym nowe podstawy do przypuszczeń o klątwie. Ta wersja wydarzeń, chociaż przesiąknięta elementami nadprzyrodzonymi, zdawała się mieć swoje uzasadnienie w świetle pełnej tragedii i nieszczęść historii “Mary Celeste”, dodając kolejną warstwę tajemnicy do już i tak zagadkowego losu statku.

Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie

Wśród wielu teorii próbujących wyjaśnić zagadkę Mary Celeste, hipoteza o celowym opuszczeniu statku z obawy przed eksplozją zdaje się być jedną z najbardziej prawdopodobnych. Statek ten przewoził w swoich ładowniach przemysłowy alkohol, załadowany w ponad 1700 beczułkach. Spośród tych beczek, tylko 9 wykonanych było z czerwonego dębu, materiału znanego z innej struktury drewna, która może sprzyjać łatwiejszemu ulatnianiu się oparów alkoholu.

Cechą charakterystyczną czerwonego dębu jest jego porowatość, która mogła przyczynić się do uwalniania większych ilości oparów alkoholowych do otoczenia. W środowisku zamkniętym ładowni statku, opary te mogły osiągnąć stężenie wystarczające do stworzenia łatwopalnej i potencjalnie wybuchowej atmosfery.

Ta hipoteza zakłada, że załoga Mary Celeste mogła faktycznie wyczuć groźne opary alkoholu, co skłoniło kapitana Benjamina Briggsa do podjęcia decyzji o natychmiastowej ewakuacji załogi w celu bezpiecznego przewietrzenia statku. W takiej sytuacji, zarówno kapitan, jak i załoga, mogli uznać, że opuszczenie jednostki na szalupie ratunkowej jest jedynym rozsądnym działaniem, które mogłoby zapobiec potencjalnej tragedii.

Tragicznym zwrotem akcji byłoby zerwanie się szalupy z holu statku, co uniemożliwiłoby załodze powrót na pokład Mary Celeste. W konsekwencji, statek bez sternika, kapitana i załogi, mógł dryfować na otwartym morzu. Ostatni wpis o pozycji statku, datowany na 25 listopada, sugeruje, że w tym czasie Mary Celeste była nadal w planowanym rejsie. W ciągu 10 dni dryfowania, bryg przemierzył około 400 mil morskich, zanim został napotkany przez “Dei Gratia”.

Takie wyjaśnienie nie tylko zgadza się z fizycznymi dowodami – pustymi beczkami z czerwonego dębu, ale także z brakiem śladów walki czy innego rodzaju przemocy na statku. Dodatkowo, mogłoby to tłumaczyć, dlaczego osobiste przedmioty załogi i ładunek pozostały na statku – w pośpiechu ewakuacji, załoga skoncentrowała się na własnym bezpieczeństwie, nie zabierając ze sobą niczego, co nie było absolutnie konieczne do przetrwania.Ta teoria, choć pozostaje jedną z wielu, oferuje logiczne wytłumaczenie dla jednej z największych morskich zagadek.

Dalsze losy (pechowego) żaglowca “Mary Celeste”

Po tajemniczym zniknięciu załogi Mary Celeste, statek ten kontynuował swoją służbę na morzach, lecz jego dalsza historia była mniej tajemnicza a bardziej tragiczna. W ciągu kolejnych 13 lat, Mary Celeste zmieniła wielu właścicieli, którzy mieli nadzieję na zyski z jej eksploatacji. Niestety, zła sława, która otoczyła brygantynę po incydencie z 1872 roku, sprawiła, że statek ten był omijany przez armatorów i czarterujących. Nieliczne rejsy, które się odbywały, przynosiły jedynie straty, co tylko pogłębiało reputację Mary Celeste jako statku przeklętego.

Na pokładzie statku doszło również do kolejnego tragicznego zdarzenia – śmierci jednego z kapitanów, co dodatkowo utwierdzało opinię o pechu ciążącym nad Mary Celeste. W tej atmosferze niepowodzeń, kapitan Gilman C. Parker postanowił znaleźć sposób na zakończenie historii przeklętego żaglowca, jednocześnie chcąc na tym skorzystać finansowo.

W styczniu 1886 roku, Parker załadował na Mary Celeste ładunek, który w rzeczywistości stanowił złom i inne mało wartościowe przedmioty. Pomimo ich niskiej wartości, ładunek został ubezpieczony na kwotę 30 tysięcy dolarów – suma ta była ogromna dla takiego towaru. Następnie, w zamiarze wyłudzenia odszkodowania ubezpieczeniowego, Parker celowo skierował brygantynę na rafę koło Port-au-Prince na Haiti, licząc na to, że zatonięcie statku pozwoli mu zgarnąć wysokie odszkodowanie za „stracony” ładunek.

Tym samym, kapitan Gilman C. Parker dołożył kolejną, mroczną kartę do już nasyconej tragediami historii Mary Celeste. Jego próba wyłudzenia odszkodowania była podparta na niesławnej przeszłości statku, jednak zakończyła się fiaskiem, gdy prawda wyszła na jaw, kapitan musiał zmierzyć się z konsekwencjami swoich działań. Mimo że zatonięcie Mary Celeste zdawało się spełnieniem wyrafinowanego pomysłu kapitana Parkera, konsekwencje jego decyzji okazały się znacznie bardziej zgubne niż przewidywał. Śledztwo, które niebawem się rozpoczęło, szybko odsłoniło prawdziwe motywy kapitana i jego wspólników, skutkując oskarżeniami o oszustwo ubezpieczeniowe i celowe opuszczenie statku. W tamtych czasach takie czyny mogły prowadzić do najcięższych kar, włącznie z wyrokiem śmierci.

Ostatecznie jednak kapitanowi Parkerowi i wspólnikom udało się uniknąć kary, jednak nie do końca…. Po wpłacenia grzywny wycofano zarzuty, ale reputacja kapitana legła w gruzach – nigdy nie dowodził już żadnym statkiem. Bezrobotny zmarł w nędzy i poniżeniu po kilku miesiącach. Jego wspólników również dosięgnęła “klątwa Mary Celeste”, jeden z nich popełnił samobójstwo, inny zapadł na chorobę psychiczną

Niewyjaśniona i zagadkowa historia Mary Celeste

Niewyjaśnione losy Mary Celeste w dalszym ciągu stanowią jedną z największych zagadek morskich, otaczając historię tego statku aurą ponurej tajemniczości i niepewności. Mimo licznych teorii i prób wyjaśnienia, co dokładnie stało się z załogą na jesieni 1872 roku i dlaczego statek został opuszczony, pytania pozostają bez odpowiedzi. Historia brygu Mary Celeste jest przesiąknięta tajemniczymi zdarzeniami, katastrofami i tragediami przez wszystkie lata jej rejsów. Mary Celeste z jej zagadkową przeszłością pozostaje symbolem jednej z największych, niewyjaśnionych morskich tajemnic. Niektóre żaglowce w wielowiekowej historii morskich podbojów i oceanicznych podróży miały po prostu mniej szczęścia niż inne…