30. Śmierć robotnika w ładowni statku, Lizbona.
[26]– „Białystok” – 1969/70 r. DWT = 10 190 t. L = 134 m
W jednym z rejsów (kapitan Jerzy Kuklicz) popłynęliśmy z węglem z Polski do Portugalii, do Lizbony. Byłem I–oficerem odpowiedzialnym za sprawy ładunkowe. Postój długi, dużo czasu na zwiedzanie. A w Lizbonie jest co zwiedzać przez wiele dni. Zwiedzaliśmy piękną kilkusetletnią katedrę. Obok, nad brzegiem rzeki Tag, stoi Belem, budowla też z tamtego czasu, koło której właśnie stały statki odkrywców… Stary zamek królewski. Kościół, w którym stoją sarkofagi wielkich odkrywców. No i po prostu całe wielkie stare miasto, które w XVIII w. zostało zniszczone w czasie trzęsienia ziemi, a następnie odbudowane.
*
W czasie tego wyładunku na statku miał miejsce tragiczny wypadek.
Jeden z robotników, którzy w ładowni przy pomocy długich prętów powodowali obsypywanie się ścian węgla, które powstawały po wybraniu węgla chwytakiem ze środka ładowni – został w ładowni statku zasypany obsuwającym się węglem!
Załoga, robotnicy i wezwana policja zaczęli go szukać pod węglem, ale nie wiadomo było dokładnie, w którym miejscu jest zasypany? No i kopiąc tak w ciemno można by mu zrobić krzywdę; powoli wsuwano pręty w węgiel, aby coś „wyczuć”.
Gdy go wreszcie odnaleziono i odkopano, już nie żył. Winy statku, czyli załogi w tym wypadku nie było.
*
Mieliśmy też dużo szczęścia, gdyż zerwała się lina stalowa podtrzymująca podniesiony bom ładunkowy (do masztu); bom spadł na luk ładowni obok kilku stojących tam osób! Opatrzność nad nimi czuwała bo mógł ich zabić.
Autor tekstu i zdjęć: kpt. Władysław Chmielewski