Albiny Viggeny na Bornholmie 2010 cz.V Hamerhavn

Siódmy dzień naszego rejsu rozpoczął się słonecznym, wietrznym, lecz już trochę chłodnawym dniem. Rano postanowiliśmy udać się do miasta, trochę pozwiedzać i zrobić zakupy. Oprócz produktów spożywczych chłopakom na Albinie I zabrakło piwa. Mi się jeszcze ostało trochę Lecha. Po porannej toalecie udaliśmy się do miasta. Tuż za bramami portu jachtowego jest wypożyczalnia rowerów, wpadliśmy na pomysł, że może by tak miasto zwiedzić na tych rowerach, ale okazało się, że można je jedynie wypożyczyć płacąc za cały dzień ok. 70 DK a my chcieliśmy je może na dwie godziny góra 😉 . Przy braku możliwości negocjacji po prostu z nich zrezygnowaliśmy.

Relacja z pierwszego w życiu rejsu morskiego Szczecin - Bornholm

W mieście znacznie cieplej, bo domy osłaniają od dosyć chłodnego porannego wiatru. Krzątamy się po urokliwych uliczkach Ronne. First znalazł optyka i naprawił tam swoje okularki przeciw słoneczne, trochę je zniszczył, kiedy w kabinie podczas fali przysiadł na nich, kiedy luzem leżały na koi (opłaty nie chcieli  ;)). Fotografujemy ulice, domy, ludzi i wszystko, co wydaje nam się szczególnie ciekawe a więc zabytki, kościółek, latarnię i port z morzem z dosyć wysokiego nabrzeża. Nawet przez przypadek trafimy na koncert organowy w jednym z kościołów nieopodal portu. Chwilę wsłuchujemy się w prezentowaną tam muzykę, lecz czas nie pozwala nam na dłuższą kontemplację, wracamy na jachty. Stwierdzamy, że Dunki są ładniejsze od Niemek, ale do Polek to im daleko :).

Relacja z pierwszego w życiu rejsu morskiego Szczecin - Bornholm

Relacja z pierwszego w życiu rejsu morskiego Szczecin - Bornholm

Relacja z pierwszego w życiu rejsu morskiego Szczecin - Bornholm

Również moją ciekawość wzbudził samochód dostawczy, na którego odkrytej skrzyni oprócz trzech rowerów stały wypakowane czymś trzy sportowe torby, zupełnie luzem. Również wszystkie pozostawiane na ulicach rowery nie były przez nikogo pilnowane ani niepoprzypinane do konstrukcji skutecznie ograniczającej ich kradzież  (!) „Dziwny Jest Ten Świat” ;). Jeszcze wspomniane zakupy w najbliższym portowi jachtowemu supermarkecie i obładowani zakupami pakujemy się na łódki.

Relacja z pierwszego w życiu rejsu morskiego Szczecin - Bornholm

Ok. 1400 wychodzimy z Ronne do Hamerhavn. Siła wiatru trochę zmalała i stanęło na 2-3B z kierunku S. Trochę mało lubiany przez żeglarzy kurs, bo genua na takim kursie często nie chce pracować poprawnie a i trochę znowu martwej fali pozostało po wczorajszym dniu a więc zaczęłoby się trzepanie tym żaglem. Widzę zresztą w odległości kilu kabli jakiś jacht idzie na północ, wzdłuż brzegu Bornholmu na samym grocie zapewne z tego samego powodu nie rozwinął genuy. Myślę sobie, że właściwie nam się nie spieszy a pływanie na obu wypełnionych i pracujących żaglach sprawia znacznie więcej radości niż tylko na samym grocie. Konsultuje sprawę z dziewczynkami (tfu, co ja tu wypisuje :)) z chłopcami z Albina I (chłopcami, chłopcami, cholera dziadostwo, jeden emeryt pasożyt :)) no na szczęście jeszcze dwóch utrzymujących go dziadów :))) i obieramy taki kurs, aby najpierw pójść na WN lewym halsem głębiej w morze a następnie zrobić zwrot i prawym baksztagiem wpłynąć do Hamerhavn. Jest pełna akceptacja i tak też czynimy, zawsze to więcej fajnego pływania. Przyjmujemy kurs ok. 325 st i po przepłynięciu ok. 8 Mm robimy zwrot na 68 st. I jednym halsem docieramy do portu HamerHavn. Rejs był krótki, pokonaliśmy ok. 16 Mm w trzy godzinki. Bornholmu nawet na chwilę nie straciliśmy z oczu rozkoszując się wspaniałymi widokami. Zamek w Hamerhavn widoczny był praktycznie cały czas.

Relacja z pierwszego w życiu rejsu morskiego Szczecin - Bornholm

Trzy kable przed wejściem do główek Hamerhavn zrzucamy grota i na samej genui z włączonym na luzie silniku wchodzimy do środka, tam szybko rolujemy drugi żagiel, wrzucamy bieg i wchodzimy do drugiego basenu na silniku. Na główkach drugiego basenu płynąc witamy się ze szwedzką załogą, która cumowała przy wejściu. Znajdujemy dwa wolne miejsca w środkowej części falochronu i cumujemy obie łódki. Jak zwykle pojawia się haven majster witając nas jednocześnie przekazuje informację gdzie zlokalizowana jest „maszyna piekielna” pożerająca pieniądze i otwierająca wszelkie wrota. Coś w rodzaju „sezamie otwórz się” :))

Relacja z pierwszego w życiu rejsu morskiego Szczecin - Bornholm

Po zapłacie „będziecie mieli o tak” :)) powiedziałby Siara Kilerowi czyniąc pewien ruch ręką nad swoją głową :))
Po zacumowaniu klar na łódkach i wycieczka w poszukiwaniu smażalni rybek, ale okazało się, że tu niczego takiego nie ma a zapach smażonej rybki, który do nas docierał wyłaniał się z domków campingowych rezydentów spędzających tam urlop 🙁 . Do dyspozycji było tam coś w rodzaju kiosku, w którym można było się zaopatrzyć w podstawowe produkty, lecz po zakupach w Ronne nie mieliśmy takiego zapotrzebowania. Pozostało zrobić kolacje na pokładach naszych Viggenów i przy piwku i małych drinkach powspominać poprzedni dzień pod, którego wrażeniem ciągle pozostawaliśmy. Wieczorem jeszcze z falochronu spojrzeliśmy w stronę Szwecji, doskonale widać było oświetlony brzeg (no doskonale to może trochę przesadzone, ale widać było światła linii brzegowej) no i pozostało nam tylko spanie. Miejsce do wypoczynku naprawdę wspaniałe. Nic absolutnie nie zakłócało ciszy nocnej. Wiał tylko wiatr, który ponownie zaczął się wzmagać a słychać było jedynie fale rozbijające się o falochron po jego drugiej stronie. Na główkach w całkowitych ciemnościach wędkarze, rodzinie coś tam łowili.

 

 

ciąg dalszy w 6 części relacji – Albiny Viggeny na Bornholmie 2010 cz. VI Świnoujście (powrót)


 

 

Autor wspomnień i tekstu: Sławek Egert

Autorzy zdjęć: Marcin Egert & Załoganci Albina I

 

 

 

Obejrzyj Galerię zdjęć Marcina Egerta z całego rejsu

Obejrzyj Galerię zdjęć Marcina Egerta z całego rejsu

 

 

 

Obejrzyj również dwa filmy (zdjęcia – Załogi jachtów, montaż Marcin Egert) –

pierwszy jest streszczeniem całego rejsu, drugi ukazuje w jakich warunkach załogi dwóch Viggenów zdobywały Bornholm: