Albiny Viggeny na Bornholmie 2010 cz.VII Szczecin (powrót)

Rano obudziliśmy się ok. 0830, powoli obie załogi zaczęły wynurzać się z kabin. Poranna toaleta i przygotowania do ostatniego etapu. Straty na Albinie I to zgubiona jedna Cuma i przejściówka do niemieckich gniazd 230VAC instalowanych na tamtejszych kejach. Na moim jachcie tylko wskaźnik kierunku wiatru instalowany na topie masztu, jak to zgubiliśmy grom jeden raczy wiedzieć. Zapewne w trakcie pokonywania odcinka na Bornholm w czasie tej wysokiej fali. Ponadto mieliśmy zdarty kawałek czerwonej osłony UV z genui. Po zrolowaniu jej na wysokości salingu brak kawałka czerwonego materiału powodował, że w tym miejscu widać było biały żagiel. Pozostał nam już etap do Szczecina a więc tu w Świnoujściu postanowiliśmy odkupić to co możliwe, ażeby przy zdawaniu jachtu wieczorem nie przepłacać.

Ja z góry wiedziałem, że tego wskaźnika kierunku wiatru nie ma co szukać więc jedynie przed rejsem udałem się do najbliższego sklepu w Świnoujściu po jakieś owoce, sklep w marinie jakby na złość czynny dopiero po południu. Najbliższy, w którym udało mi się zakupić owoce to w centrum Świnoujścia, prawie dwa kilometry od mariny. Wszystko inne po drodze, czyli koszulki, damska bielizna, buciki dla obojga płci, damskie torebki, souveniry tylko porządnego sklepu spożywczego i warzywnego nie uświadczysz. Spacer z zakupami zajął mi prawie 1,5h.

Chłopcy w tym czasie zakupili nową cumę, oraz elementy do wykonania przejściówki elektrycznej, składając z nich nową przejściówkę.
Po moim powrocie śniadanie i zrobiło się prawie południe. Nie miało to dla nas większego znaczenia bo i tak tę trasę postanowiliśmy pokonać na silniku zakładając, że czas przelotu to ok. 8h. Chłopcy jeszcze mi zameldowali, że dzwonił czarterownik 😉 i pytał, o której oddamy jachty. My myśleliśmy, że mamy umowę do dnia następnego i że dzisiaj wypłyniemy sobie tak aby wieczorem być na miejscu a następnego dnia bez stresu zrobimy porządek na jachtach i przekażemy je armatorowi. o całą dobę pomyliliśmy się w obliczeniach co do dnia zdania jachtu :)) Jak dobrze się stało, że przez następnych kilka dni jachty nie miały nabywców 😉

Ok. 1400 wyszliśmy z mariny w Świnoujściu kierując się na Szczecin. Już się tak mocno nie baliśmy wielkich statków, widać rutyna 🙂 zrobiła swoje.
Pokonaliśmy kanał Piastowski, wychodzimy na Zalew Szczeciński a tu siła wiatru 4-5B i do tego w mordewind. Fala wysoka na 1 m, szlak wiedzie prostopadle do fali. Dziobem zaczęło tak rzucać i walić, że się normalnie nie dało płynąć. Obraliśmy więc kursy trochę bardziej skośne do fal aby złagodzić nieco skutki uderzeń lecz prędkość spadła nam do 3 Kt. Powodem zapewne była obniżona wydajność śruby napędowej, która niemal przy każdej fali wydostawała się z wody. Jachty morskie powinny mieć śruby pod spodem, albo silniki wbudowane w studniach albo wbudowane wewnątrz.
W tej sytuacji uznaliśmy, że na żaglach będzie szybciej a jak nie szybciej to na pewno przyjemniej. Postawiliśmy oba żagle na obu jednostkach i dawaj halsować się na południową stronę zalewu.

Rejs morski 2 Viggenami na Bornholm 2010

Właściwie to mieliśmy dobry kierunek, bo nieznacznie odbiegaliśmy od toru wodnego w stronę E kursem 133 st. Tak, że właściwie dwoma halsami byliśmy po drugiej stronie. Trochę straciliśmy nabranej na próżno wysokości przez sieci rybackie tuż przed Trzebieżą. Ale fale w tym miejscu z uwagi na bliskość lądu były na tyle małe, że ponownie zwinęliśmy żagle i w dalszą podróż udaliśmy się na silnikach, tym bardziej, że do wejścia na Odrę pozostało tylko 4,5 Mm a wieczór tuż tuż. Przed wpłynięciem na Odrę należało już włączyć światła nawigacyjne. Miałem obawy czy mój akumulator to wytrzyma. Nie pisałem o tym wcześniej, ale poprzedniego dnia po 25 h rejsu bez ładowania padł dopiero w główkach Świnoujścia. Na Odrze już zapanowały ciemności, ale szlak oznakowany bardzo dobrze, każda pława świeci swoją charakterystyką, którą konfrontujemy z charakterystyką podaną na mapie, nawet udaje się nam to odczytywać 😉

Kolejna lekcja to korzystanie z nabieżników, które zainstalowane są niemal przed każdym zakrętem. Mówię, że niemal każdym, bo już przed samym Szczecinem ich nie ma, ale tam z kolei jest widno od świateł zainstalowanych na nabrzeżach. Każda pława także dobrze opisana numerem, tak więc nawigacja łatwa i przyjemna. Płynąc w osi kanału nabieżniki doskonale widoczne i te przed nami jak i te, które pozostały w tyle. Taki sposób obserwacji pozwala nam wytyczyć precyzyjne oś Odry. Po drodze mijamy się z trzema statkami a jeden nas wyprzedził. W takich momentach mam nadzieję, że oni nas widzą na swoich radarach, tym bardziej, że mój akumulator padł totalnie i moje światła przestały być widoczne. Na bomie pomiędzy sklarowane fałdy grota wciskam paluszkową latarkę na ledach aby Berni_bn płynąc za nami nie wpasował się nam w rufę. Dochodzi północ i na domiar złego przechodzą nad nami trzy deszczowe burze z deszczem tak gęstym, że widoczność ogranicza się do kilkudziesięciu metrów. Już jesteśmy ok. 1 Mm od portu macierzystego. Wyciągam swój GPS samochodowy z wgraną mapą Polski, na którym doskonale widać naszą pozycję względem brzegów Odry następnie Regalicy i bezbłędnie, w ten sposób odnajdujemy wejście do kanału Mariny Pogoń w Szczecinie. O 0130 cumujemy oba jachty przy kei. Rano wzięliśmy się za klar totalny i po dwóch godzinach byliśmy gotowi do przekazania jachtów, niestety armator wyjechał do NRD 🙂 załatwiać swoje sprawy biznesowe i na przekazanie jachtów musieliśmy czekać aż do 1500. W tym czasie urządziliśmy uroczysty apel, na którym dla uczestników rejsu zostały wręczone nagrody za wytrwałość. Były to przez moją mamę, malarkę amatorkę emerytowaną, 🙂 namalowane reprodukcje zdjęć wybranych z locji J. Kulińskiego widoków Bornholmu.

Rejs morski 2 Viggenami na Bornholm 2010

Każdy wybrał sobie to co mu się najbardziej podobało 🙂

Zakończenie rejsu morskiego Szczecin-Bornholm-Szczecin

Uroczysta przemowa kierowników łódek 🙂

Zakończenie rejsu morskiego Szczecin-Bornholm-Szczecin

Wzajemne gratulacje i owacje na stojąco 🙂

Wszyscy zadowoleni, jeszcze udaliśmy się do miejscowej mariny na przekąskę z piwem (kierowcy już nie pili).

Zakończenie rejsu morskiego Szczecin-Bornholm-Szczecin

„I żeglujemy sobie razem tą tawerną,
choć wielu powie rejs tawerną nie koniecznie,
A my płyniemy, tu zgadzając się z Porębą,
Tylko tawerny mogą kiwać nas bezpiecznie”

 

Ok. 1500 przekazaliśmy oba jachty, mnie ten wiatrowskaz, krakowskim targiem kosztował 50,-PLNów i w zgodzie rozstaliśmy się z naszym czarterodawcą. W domach w Warszawie i okolicznych wsiach zameldowaliśmy się ok. 0100 w nocy.

Epilog
Wiem, że rejs taki to dla starych morskich wyjadaczy nic wielkiego, lecz dla nas był naprawdę czymś szczególnym. Pomijając sprawę uprawnień do pływania po morzu, dopowiem, że niektórzy uczestnicy naszego rejsu brzegi morskie widzieli od strony wody po raz pierwszy. Nikogo z nas nikt nigdy nie woził jachtem po morzu. Jedynie ja przed trzydziestu laty doświadczyłem pływania kutrem patrolowym w służbie Marynarki Wojennej w wojskach WOP. Praktyczne nikt z nas nie wiedział czy i w jakim stopniu dotknie go choroba morska (chorowało 4 osoby, dwie z tego powodu przerwało rejs) i nikt z nas nie doświadczył takich fal (no może poza mną, ale nie na jachcie tylko na okręcie a to niewielka różnica aczkolwiek różnica 😉 ), które mogliście oglądać na załączonych filmach i fotografiach.

Czas na podsumowanie.
W rejs wypłynęło siedmioro uczestników, powróciło do portu wyjścia pięciu.
Nikt się nie utopił i nikt nie zaginął.
Rejs trwał 11 dni tj. ok. 244h (odjąłem pół dnia pierwszego i prawie pół dnia ostatniego).
Pokonaliśmy w tym czasie ponad 330 Mm z czego większość na żaglach.
Przyjmując, że spanie w portach i wycieczki zajęły nam ok. 100h to na żeglugę pozostało ok. 144h. z czego ok. 20h na silniku.
Wypaliliśmy ok. 25l etyliny /1 jacht (silniki były naprawdę oszczędne) 🙂
Odwiedziliśmy w sumie 6 portów.
Do rejsu przygotowywaliśmy się studiując locje J. Kulińskiego, dwa tomy, jedna dotycząca Rugii, druga samego Bornholmu a także uczyliśmy się z książki „Nawigacja prosta łatwa zabawna” Andrzeja Urbańczyka, oraz korzystaliśmy z wielu porad forum www.zegluj.net
No i nie należy zapominać o wydruku światełek opracowanych przez Starą Zientarę. Wszystkie podręczniki opłynęły z nami kawał świata 🙂

Specjalne Podziękowania
dla Uczestników rejsu i Uczestników forum www.zegluj.net za wspaniałe rady.
I tak Dziękujemy Monii*, cape, Maarowi, Carlowi, gf, skipbulbie, Jaromirowi, Maruszowi Główce** za wszystkie rady, które nas do tego rejsu w jakimś stopniu przygotowały a także wszystkim innym Forumowiczom www.zegluj.net włączającym się do dyskusji, które służyły naszym przygotowaniom (nie sposób tu wymienić Wszystkich).
Jeszcze raz dziękuję,
Dziękuję również czytelnikom, którzy dotarli do tego miejsca. 😉
TO JUŻ KONIEC 😉

* – kolejność nie przypadkowa 😉
** – kolejność pozostałych przypadkowa 😉

 

 

Opinia o jachcie Albin Viggen:

Może dla dwojga młodych ludzi, przy drobnych przeróbkach wnętrza tak aby mieć trochę kambuza, mesę i ubikację a w dziobie sypialnię, to ten jacht jakoś by się tam do poważnej żeglugi nadawał, ale w takim układzie jakim on jest teraz to do takiego pływania on się za bardzo nie nadaje. Już w międzyczasie pisałem, że zlewozmywak znajduje się w stopniu zejściówki do kabiny, pod stolikiem nawigacyjnym po lewej stronie od zejściówki znajduje się jednopalnikowa kuchenka i aby cokolwiek zrobić w zlewozmywaku czy też na kuchence za każdym razem trzeba zdejmować blat i za bardzo nie ma co z nim zrobić. Zresztą z większością rzeczy na tym jachcie jest tak samo, aby cokolwiek wziąć to coś inne trzeba przełożyć. Ubikacja chemiczna wystawiana na środek kabiny, jest trochę krępujące korzystanie z niej publicznie w dodatku przy ludziach ;). Stolik do spożywania posiłków również trzeba każdorazowo rozkładać i po spożyciu składać i chować w specjalnym miejscu pod kuchenką. Rozłożony w kabinie stolik totalnie blokuje przejście z rufy w kierunku kabiny na dziobie i na odwrót. Brak miejsca w jaskółkach i bakistach, brak szafek na odzież. Tak jak napisałem wcześniej po przeróbkach dla dwóch osób tak. W obecnym stanie jacht nadaje się do weekendowego pływania, dla trzech osób najlepiej. Dodam, że lewa koja ma ograniczoną znacznie wysokość poprzez stolik nawigacyjny, który jest także wspomnianą kuchenką. Właściwie nawigację prowadziliśmy na kolanach rozkładając mapy na którymś z blatów.
Więcej danych o tych jachtach znajdziesz na stronie armatora: Czarterownia.pl

 

 

 

Autor wspomnień i tekstu: Sławek Egert

Autorzy zdjęć: Marcin Egert & Załoganci Albina I

 

 

 

Obejrzyj Galerię zdjęć Marcina Egerta z całego rejsu

Obejrzyj Galerię zdjęć Marcina Egerta z całego rejsu

 

 

 

Obejrzyj również dwa filmy (zdjęcia – Załogi jachtów, montaż Marcin Egert) –

pierwszy jest streszczeniem całego rejsu, drugi ukazuje w jakich warunkach załogi dwóch Viggenów zdobywały Bornholm: