O TRYMERZE
Po wyjściu z mostku znajdujemy się na nadbudówce kotłowni, stoimy tuz przy wysokim kominie statku, wysokość komina bywa różna, wszystko zależy od wielkości parowca.
Czy na tym parowcu kotły mają ciąg naturalny czy też wymuszony?
Ale my jesteśmy na starym rybackim parowcu a komin ma wysokość około sześciu, ośmiu metrów.
Ciekawością było, że komin jest zwykłą stalową rurą, przez którą uchodzą spaliny kotła. Oczywiście nie wszystkie kominy na parowcach
Komin jest pomalowany na kolor czerwony w zależności od upodobań armatora.
Komin tylko jego górna cześć, około metra od góry jest pomalowana na czarno a to wiadomo, i tak ta górna część komina jest narażona na dym.
Komin jest przynitowany do nadbudówki kotłowni a oprócz tego zamocowania są stalowe liny możemy je nazwać sztagami, które są umocowane w górnej części komina a na dole zamocowane do nadbudówki statku.
Tu gdzie stoimy obok komina są jeszcze wysokie stalowe.
Stalowe kolumny by nie powiedzieć rury,
Rury, są to nawiewniki przypominające.
Przypominające potężne fajki, poprzez które wiatr.
Wiatr by nie powiedzieć, że Bozia wpycha świeże powietrze.
Powietrze potrzebne nie tylko palaczowi do oddychania.
Oddychania czy też ochłodzenia, to powietrze jest potrzebne.
Potrzebne głównie do spalania węgla w paleniskach kotła.
Gdy spojrzymy w gorę to zobaczymy, górną cześć nawiewników.
Nawiewników, która podobna jest do dużej fajki.
Fajka jest ruchoma i można ustawiać ją odpowiednio tak by wiatr.
Wiatr wchodził w nawiewniki.
Nawiewniki należą do pomocnika palacza, którego.
Którego nazywano trymerem, tak to po naszemu, bo po polsku?
Po polsku nazywano tą wiecznie wybrudzone istotę nazywano węglarzem.
Wiemy jak wyglądają nawiewniki u góry a jak na dole?
Może spojrzymy poprzez ruchomą zasuwę na obwodzie nawiewnika w dolnej
Dolnej części nawiewnika, widzimy otwór a gdy włożymy głowę.
Głowę i spojrzymy w otchłani nawiewnika zobaczymy kotłownie.
Kotłownie statku i pracującego palacza.
Nawiewnik służy nie tylko jako wentylator – naturalny nawiew.
Nawiew powietrza do kotłowni i możemy.
Możemy wyciągać z kotłowni popiół, szlakę i to.
To, co nie jest potrzebne w kotłowni.
W otworze tym znajduje się potężna szpula stalowa, którą.
Którą możemy obracać korbą i wyciągać z kotłowni wszystko?
Wszystko, popiół, szlakę, przepalone ruszta i to.
I to co jest nie potrzebne w kotłowni.
A czynność tą wykonuje wspomniana osoba trymer.
Trymer na tych starych statkach bywał jeden trymer.
Trymer był to bardzo ciężki kawałek chleba.
Trymer ten zazwyczaj spędzał czas w kotłowni.
Kotłowni albo w zasobniach węglowych.
A gdy palacz wyczyścił paleniska kotła.
Trymer przychodził tu, tu koło komina na to miejsce.
Miejsce gdzie stoimy i wyciągał wszystko to.
To, co zostało wyrzucone z palenisk kotła.
Trymer nie szedł z pustymi rękami po drodze.
Po drodze dźwigał duży kubeł węgla do kuchni.
Ten człowiek, właściwie nie sypiał w koji trymer.
Trymer zawsze był potrzebny w kotłowni albo w maszynowni.
Więc gdy znalazła się jakaś chwila spokoju kładł.
Kład się zazwyczaj gdzieś w bunkrze, zasobni i na węglu.
Węglu spał. Aż poczuł, że jakiś kawał węgla uderzył w niego.
Wiedział, że jest potrzebny wiec szedł do kotłowni i pracował.
Pracował jego praca nie miała końca,
Pracował od wyjścia statku rybackiego na łowisko do.
Do przyjścia statku do macierzystego portu.
Prawda, że miał wesołe życie? A może i on kochał morze? A.
A może gdzieś w tych wielkich zasobniach węglowych przeklinał.
Przeklinał, że jest tu na tym starym rybackim parowcu
Parowcu, że nie ma czasu na odpoczynek, posiłek.
Posiłek zazwyczaj zjadał na pokładzie tu gdzieś pobliżu kuchni.
Jest wiecznie ubrudzony, wiec przyzwyczaił się on sam.
Sam do tego, że załoga statku nie zwraca uwagi na niego, nazywając.
Nazywając go brudasem a on się nie gniewa, bo przecież jest to prawda.
Może trochę za dużo opowiadam o tym zapracowanym, brudnym człowieku?
Może, dlatego tyle o nim mówię, bo mi przypomina.
Przypomina mi moje młode lata, gdy i ja byłem trymerem.
Nadbudówki kotła, kotłowni i maszynowni, zazwyczaj.
Zazwyczaj na tej nadbudówce w czasie pobytu.
Pobytu statku na łowisku leżą sieci podarte.
Podarte sieci a na nich, na tych starych, podartych a i cuchnących.
Cuchnących sieciach, bo i bywało, że jakiś nieborak zmożony.
Zmorzony chorobą morską leży myśląc ze umiera, ale to już jego sprawa.
Ja będąc trymerem do tego wielkiego komina przychodziłem.
Przychodziłem w czasie sztormu – o nie, nie ze mnie nękała.
Nękała choroba morska, stawałem osłonięty.
Osłonięty od strony dziobu mostkiem a z burty osłaniał komin.
Przychodziłem, podziwiać drugie oblicze morza.
Podziwiać walkę naszego starego statku rybackiego ze żywiołem.
Żywiołem, jakim jest morze w czasie sztormu.
Był to początek mojego ABC – Morza, podziwiałem.
Podziwiałem urok, piękno, rozszalałego morza.
Morza – usłyszeć hałas huraganowego wiatru i słuchać.
Słuchać wycia wiatru uderzającego o maszty i jego cały takielunek.
Takielunek, na którym wiatr wygrywał.
Wygrywał swoją piekielną uwerturę do huraganu.
A dzisiaj?
Dzisiaj. Pozostały wspomnienia, pobudzane przez?
W starym moim umyśle, tak bywa, że są krótkie chwile.
Chwile wspomnień, że jestem tam, tam gdzieś na morzu.
Morzu – stojąc koło wysokiego komina statku rybackiego
Gdy Bóg zeszli łaskawie sen mojej młodości.
Chyba się zapomniałem! Przepraszam.
Przepraszam za gadulstwo, starego człowieka, przepraszam.
Przepraszam, że mogę spowiadać, komuś opowiedzieć.
Opowiedzieć o swojej tajemnicy młodości a i miłości.
Autor tekstu i grafiki: Marian Rodak
Współpraca: Ewa Sorn