ODSZEDŁ SAM z Pamiętnika Starego Rybaka

 

ODSZEDŁ SAM

 

Załoga przemęczona ciężką pracą na pokładzie trawlera.
Gdy na chwile czas pozwala schodzą do swojego pomieszczenia,
Tam na dziób statku, do kubryku, który znajduje się pod pokładem.
Padają zmęczeni na swoje koje. Albo na podłodze kubryku

Są tacy, którzy już nie mają sił rozebrać się,
Więc leżą w kojach i na podłodze w roboczych lumpach.
Lumpach, które są zabrudzone pracą przy rybie.
Leży jeden z drugim,

 

Leżąc przeżegna się dziękując Bogu, że pozwala mu na ten krótki odpoczynek.
Inny podnosi głowę, rozgląda się czy ktoś nie patrzy na niego,
Bo on w myślach swoich prosi Boga, prosi o jeden dzień sztormu,
Sztormu, który pozwoli na odpoczynek.

Boże błagam jeden tylko dzień sztormu by nabrać sił do pracy,
Pracować na chleb dla tych, których kocha.
Chce jeszcze coś powiedzieć swemu Bogu,
Ale jakaś nie widoczna kurtyna

Kurtyna, która opada na jego świadomość i umęczone ciało, już śpi.
A jest i taki, który nie jest już zmęczony, traci świadomość
Jest załamany fizycznie, psychicznie,
Załamany chorobą morską a ich szyderstwem, innych.

Nie wie już gdzie się znajduje i co z nim się dzieje.
Czy jest w piekle?
Tak, to jest piekło tego świata.
Świata, – które zostało zamienione

Zamienione przez szaleńczy taniec huraganu z morzem
Zamieniony świat w piekielna kipiel?
Nie! W ziemskie piekło
Uciec z piekła podpowiadają mu myśli,

Uciec z pokładu rybackiego parowca.
Gdzie uciekać?
Do portu, na ziemie!?
Ale tu w tym jego urojonym piekle nie ma ziemi.

Ale musi uciekać! Do bólu podpowiada myśl
Z piekła, jakim jest statek rybacki
A może uciec – podpowiadają myśli, – ale dokąd?
Zastanawia się.

Musi zejść z tego pokładu, który jest piekłem ziemski,
Wychodzi z kubryku na pokład, gdzie panuje piekielna ciemność.
Ciemność, huraganowy wiatr, hałas łamiących grzywaczy huraganowej fali.
Nikt go nie zatrzymuje,

Nikt go nie zapytał, dokąd i dlaczego wychodzi z kubryku?
Jest sam i musi wybierać tu na pokładzie w przeklętym piekle,
Wybierać tam tę ciemność, huraganowy wiatr, hałas łamiących grzywaczy

Hałas takielunku o maszty, wycie wiatru na wantach
Osamotniony stoi na pokładzie otoczony ciemnością nocy,
Gdy huraganowy wiatr przewraca stary parowiec,
Pomagając mu w zejściu z pokładu. Spogląda w niewidoczne niebiosa

A gdy już miał przekroczyć próg tego świata,
Przez ułamek sekundy zawahał się.
Słyszy szyderczy chichot, śmiech huraganu.
Jest już za późno, nie widzialna moc pomaga, myśl podpowiada, uciekaj!

To tylko mały próg falszburty statku.
To tylko mała chwila, która uwolni ciebie z piekielnego pokładu
Z pokładu rybackiego statku, idź! Idź! Czeka ciebie zbawienie!
Żywioł był jego zbawieniem,

Zabrał go z pokładu do wielkiego chaosu.
Chaosu huraganu, szumu łamiących się grzywaczy,
Hałasu w takielunku masztów. Niczym marsz żałobny zegna Go!!!
Żywioł zwyciężył człowieka.

Minął sztorm załoga już pracuje na pokładzie
Tylko jedno miejsce tu koło masztu jest puste,
Ktoś zastanawia się gdzie jest ten, który powinien tu pracować.
Inny mu odpowiada,

Pewnie leży pod kominem statku i jeszcze nie jest na tyle zdrowy by pracować.
Inny szyderczo śmieje się i powiada,
Pewnie nie skończył rozmowy z Neptunem.
I pewnie leży tam pod kominem statku na tych starych podartych sieciach,

Bo w koi go nie było od czasu, gdy zaczęliśmy sztormować.
Załoga jeszcze nie wie, że ten, o którym mówią już nie żyje na tym świecie,
Na którym pływają stare rybackie parowce,
Nie żyje na tym przeklętym pokładzie tego parowca.

On przecież tylko odszedł do innego świata,
Świata gdzie nie ma morza, sztormu i statku rybackiego.
A gdy stanął statek w porcie przy nabrzeżu, było dużo pytań,

Ile statek złowił ryby?
A jaką to rybę złowił statek?
A kiedy ten statek wychodzi na łowiska
Nikt nie zapytał, dokąd odszedł a może nikt nie zauważył jego odejścia?

 

 

Odszedł sam - wspomnienia Rybaka

 

Odszedł sam - wspomnienia Rybaka

 

 

Autor tekstu i grafiki: Marian Rodak
Współpraca: Ewa Sorn