„Do ryby!! Pokład ful ryby!!”
Na pokładzie praca wre, każdy z rybaków.
Rybaków ma w ręku duży nóż i już macha nim.
Tylko ja się nie mogę jakoś do pracy ustawić.
Ustawić się? Ja nie umiem nożem władać.
Patrzę na załogę, która już pracuje – odgławia ryby.
Ryby szybki chwyt w garść, dotyk i pociągniecie noża.
Noża i ryba traci łeb, który spada na pokład.
Pokład zaczerwienił się od krwi.
A odgłowiona ryba rzucana do lasty po lewej burcie na pokładzie.
Pokładzie, rozglądam się gdzie stanąć by pracować.
Pracować jak pozostała załoga rozglądam się.
Ludzie dajcie miejsce trymerowi, człowiek.
Człowiek rwie się do roboty, nóż mu się pali w rece a wy?
Wy mu nie pozwalacie mu pracować, co to za naród.
Naród na tym statku ubolewa i na mnie patrzy rybak.
Rybak krzyczy Ty! Trymer chodź tu masz miejsce i bierz się do roboty!
Stoję przy grot – maszcie, już udaje, że pracuje,
Pracuje? Chociaż ta robota nie wychodzi mi,
Bo i ryba nie mieści mi się w garści jest duża.
Duża a i nie mam gdzie oprzeć rybę.
Rybę by pozbyć się jej łba, nie wychodzi mi to odgławianie.
Odgławianie, odciąć rybie łeb to głaskam nożem rybę po grzbiecie, no.
No i po trudzie odcięty łeb ryby spada na pokład a rybę.
Rybę wrzucam na lewą burtę pokładu.
Trymer – słyszę głos rybaka, który na mnie spogląda.
Spogląda i mówi – ty patrz jak ja to robię, patrz.
Patrz a rybę trzymaj mocno w garści.
Garści nie bój się nie udusisz rybę i nożem o tak do siebie,
Ty nieuku jeden! Nie opieraj ryby o brzuch!
Trzymaj rybę o tak w powietrzu i patrz jak nożem tnę, ucz się!
Ucz się! Chłopie ucz, bo ja wiecznie żył nie będę, mówi rybak.
Po kilku minutach już umiem władać nożem.
Nożem, chociaż nie tak jak Pan Wołodyjowski swoim pałaszem.
I ciach nożem rybę a głowa spada na pokład a ryba leci.
Leci ryba na lewą stronę pokładu. I.
I ciach nie ma łba, znowu ciach jakoś już pracuje.
Pogoda jest paskudna a ja stoję twarzą do wiatru.
Wiatru jak to się mówi, w mordę wind, fala jest duża.
Duża i co chwilę załoga dostaje potężny prysznic z góry.
Góry z boku zwłaszcza mnie nie omija potężna fala.
Fala zalewa oczy, które pieką od soli, w ustach czuję smak.
Smak Morza, wody morskiej a przecież dziób mam zamknięty.
Zamknięty i pewnie uszami wlewa mi się woda do pyska.
I znowu nieprzyjemny prysznic fali, która zalewa nas.
Czuję, że w butach mam wody do kolan.
Kolan a może i wyżej, mam balast i nie będzie mną rzucać.
Trochę nieprzyjemnie jest, gdy czuję.
Czuje jak zimna woda morska gdzieś mi ścieka.
Ścieka po plecach albo po brzuchu,
Ciekawe, jestem ubrany w sztormową odzież.
Odzież a jednak czuję te mokre pieszczoty Neptuna.
Neptuna – po godzinie pracy na pokładzie czuję się jak niemowlak.
Niemowlak, jestem cały przemoczony albo zmoczony, nie ważne.
Ważne, że już odgławiam rybę jak inni, prawą nogą opieram.
Opieram się o bok lasty, w której jest ryba.
Lewą stroną ciała jestem oparty, o rucze również pełną ryby.
Jestem jak mówią rybacy dobrze zaształowany.
Nogi sobie moczę dla zdrowia wodą morską w butach.
Butach, do których przybywa wody.
Wody, która nawet już nie jest taka zimna.
Gorzej z oczami strasznie pieką, to ta woda morska.
Morska, która tak często spłukuje mi pysk i pozostawia sól.
Spoglądam na pracujących rybaków tu na pokładzie.
Pokładzie statku rybackiego, wszyscy są jakoś dziwnie pochyleni.
Pochyleni oczy maja przymknięte i tylko mały ruch.
Ruch lewą ręką, gdy rybak chwyta rybę by po sekundzie.
Sekundzie wrzucić rybę na lewą stronę pokładu do lasty.
Sztorm się wzmaga, nasz statek s/t „PLUTON” dzielnie walczy z falą.
Falą uderzając swym potężnym dziobem we falę niczym.
Niczym potężnym mieczem, rozbija fale tworząc potężne, wysokie.
Wysokie fontanny, które z wielkim, głośnym szumem opadają na nas.
Nas pracujących na pokładzie, przy rybie, cześć tej fontanny wiatr.
Wiatr porywa. i niesie gdzieś przez cały statek aż na rufę.
Bywa i tak, że dziób statku zanurza się w otchłań morza.
Morza a potężna fala wpada na pokład statku jak oszalała.
Oszalała chce wszystko zmyć z naszego pokładu, fala uderza.
Uderza z ogromną siłą we windę trałową potężna fala się rozbija.
Rozbija, ale nie daje za wygraną, dalej uderza w mostek.
Mostek, który na chwilę jest nie widoczny w ogromnej masie wody.
Nie widać już komina statku, wiatr porywa falę i niesie ją gdzieś.
Gdzieś na rufę statku, na szalupowy, gdzie głośnym.
Głośnym szumem opada za rufą statku na powierzchnie morza.
Trwa walka statku rybackiego ze żywiołem.
Przez chwilę widać pracujących tu ludzi na pokładzie.
Pokładzie statku, ci ludzie nie zwracają uwagi,
Uwagi, że przed chwilą byli zakryci potężną masą wody.
Są już przemoczeni, pracują i tylko, gdy statek.
Statek przechyla się na burtę oni jakoś dziwnie.
Dziwnie też zmieniają odruchowo swoją postawę by nie polecieć.
Polecieć po przechylonym pokładzie statku rybackiego.
Jestem dumny, jestem jednym z nich, jestem wśród tych.
Tych dzielnych ludzi, Ludzi Morza, jacy rybacy morscy.
Zastanawiam się jak to się dzieje, że takie potężne fale zalewająca nas.
Nas tu na pokładzie tego małego rybackiego statku a my.
My ciągle pracujemy na jego pokładzie.
Wiem jak wygląda praca rybaka w sztormie wiem jak się czuje.
Czuje człowiek pracujący w sztormie, nikt nic nie mówi, bo jak.
Jak otworzysz dziób to jest pewne, że masz pełny dziób?
Dziób a nawet i więcej wody morskiej w gębie.
Ciszę przerywa głośny głos z mostku ktoś krzyczy.
Boossmannn dawaj ludzzzi na kkoolaacjee!
Bosman spojrzał w stronę mostku, coś tam krzyczy.
Krzyczy coś macha rękami a po chwili krzyczy.
Krzyczy głośno w stronę gdzie pracuje załoga..
Załoga z lewej burty jazda do koryta, na kolację!
Więc ci, którzy pracują po lewej burcie pokładu idą na kolację.
Statek lekko odpada od kursu – sztormowania – pod wiatru, by załoga.
Załoga mogła przejść po zawietrznej burcie, do mesy na kolację.
Po zmianie kursu statek idzie a my dostajemy więcej fali na pokład.
Są większe przechyły statku na szczęście jestem dobrze ustawiony.
Ustawiony tak, że mam, o co się opierać, gdy statek przechyla się na burtę.
Spoglądam na drugiego trymera na Grzegorza, który stoi w rybie.
Rybie po pas stoi i ładuje nam rybę do ruczy.
[Drewniane koryto}, i z którego załoga bierze rybę i odgławia]
Ale bywa, że gdy statek mocno przechyla się na prawą burtę
Grzegorz przewraca się w rybie.
Rybie, która go zasypuje, po chwili wstaje i znowu sypie nam rybę.
Ktoś z rybaków głośno krzyczy, by przekrzyczeć hałas sztormu do trymera.
Grzegorz nie śpij w laście, bo to nie koja.
Bosman znowu krzyczy –
Hej! Prawa burta jazda na kolację! Do koryta!
Idą ci, którzy pracują na prawej burcie idą na kolacje, więc idę i ja.
Każdy z nas trzyma się relingów nadbudówki, bo i przechyły są solidne.
Ukradkiem spoglądam na morze, wygląda groźnie, ale jest fala.
Szybko przechodzimy pokładem bosman idzie za mną jako ostatni.
W korytarzu zdejmujemy tylko odzież sztormową schodzimy.
Schodzimy na dół do mesy, jak tu przytulnie myślę.
Załoga szybko zjada kolację a nawet już są i tacy.
Tacy, którzy już mają w ustach zapalonego papierosa.
.
Papierosa na pokładzie nie będzie czasu i możliwości zapalenia.
Gdy przechodzimy pokładem ktoś głośno mówi.
Wiecie, że chyba dmucha już dycha a może.
Może będzie i więcej dmuchać – inny zauważa.
I już wszyscy pracujemy, od czasu do czasu puszczam żurawia.
Żurawia na to, co się dzieje wokoło mnie, spoglądam.
Spoglądam na mostek, który zalewa fala.
Fala jak to mówią tu na statku uderza ta trzynasta.
Trzynasta albo dziewiąta fala, jest to potężna fala.
Fala pod jej naporem i jej uderzeniem.
Uderzeniem statek zatrzymuje się na chwilę i cały się trzęsie.
Trzęsie się od stępki po topy naszych masztów.
Masztów i cały takielunek, robi potężny hałas.
Hałas spoglądam do góry czy przypadkiem coś na nas z góry nie leci.
Leci z potężnym szumem sztormowa fala zalewając statek rybacki.
Po chwili masy wody wylewają się za burtę poprzez furty wodne a bywa.
Bywa ze, gdy jest przechył woda przelewa się przez nadburcie statku.
Donośny głos bosmana oznajmia wszem.
Wszem, że praca na pokładzie dla załogi maszynowej dobiega końca.
A wy kowale i smoluchy jazda do nory!
Nory do kuźni, dziękuje za socjalistyczną współpracę.
Współprace przy sprzątaniu ryby na pokładzie statku rybackiego.
Rybackiego na łowisku, za pomoc załodze pokładowej, za socjalistyczną współprace.
Współprace, którą wam partia tego nigdy nie zapomni!
Koniec zwykłego dnia pracy na pokładzie statku rybackim.
Autor tekstu i ilustracji: Marian Rodak
Współpraca: Ewa Sorn