Dokładnie sto lat temu, w sercu Polski, przyszedł na świat człowiek, który swoją żeglarską pasją i determinacją zainspirował tysiące ludzi. Kapitan Henryk Jaskuła był nie tylko wybitnym Żeglarzem, ale także człowiekiem o niezłomnym charakterze, który potrafił stawić czoła największym wyzwaniom. Jego życie to opowieść o odwadze, wytrwałości i miłości do morza, które stało się jego drugim (a może pierwszym?) domem.
Kapitan Henryk Jaskuła, pierwszy Polak i trzeci żeglarz w historii, który samotnie, bez zawijania do portów okrążył Ziemię.
Henryk Jaskuła urodził się 24 października 1923 roku w Radziszewie, niewielkiej miejscowości w województwie małopolskim, swoje dzieciństwo i wczesną młodość spędził w Argentynie, dokąd jego rodzina wyemigrowała za sprawą decyzji ojca, który poszukiwał tam lepszych warunków pracy. Po kilku latach, zdecydował się sprowadzić do siebie rodzinę. Młody Henryk uczęszczał do miejscowej szkoły, a swoją wiedzę o Polsce czerpał głównie z książek dołączanych do polonijnego magazynu „Ameryka-Echo”.
W Argentynie Henryk ukończył również szkołę techniczną, zdobywając kwalifikacje ślusarza i tokarza. Jednocześnie, w dużej mierze na zasadach eksternistycznych, ukończył szkołę średnią. W marcu 1943 roku rozpoczął studia na kierunku elektromechanicznym na Uniwersytecie Narodowym w La Plata. Po zakończeniu II Wojny Światowej podjął decyzję o kontynuowaniu edukacji w Polsce. W 1946 roku został przyjęty na Akademię Górniczą w Krakowie, którą ukończył, zdobywając dyplom inżyniera elektryka. Podczas studiów poznał swoją przyszłą żonę, Zofię, pochodzącą z Przemyśla. Po ukończeniu studiów, podjął pracę i osiedlił się w Przemyślu.
Droga do samotnego rejsu dookoła świata
Tęsknota za rodziną, która pozostała w Argentynie, stała się dla niego wiatrem napędzającym do żeglowania. Przemierzanie mórz i oceanów było po prostu najbardziej ekonomicznym środkiem dotarcia do bliskich, mieszkających na drugim krańcu globu. W 1963 roku, mając 40 lat, uzyskał kwalifikacje sternika jachtowego w Ośrodku Szkolenia Morskiego w Jastarni. Rok później, na pokładzie jachtu Syrius, odbył swoją inauguracyjną podróż po Bałtyku.
W 1971 roku zdobył uprawnienia jachtowego kapitana żeglugi wielkiej. Rodzinę odwiedził dopiero w 1973 roku, kiedy to, dowodząc jachtem Euros, dopłynął do portu w Buenos Aires. Dwa lata później, na jachcie Karawela, odbył swój pierwszy samotny rejs po Bałtyku, co jednocześnie wzmogło jego pragnienie samotnego rejsu dookoła świata.
To, co na początku było odległym marzeniem, stało się rzeczywistością. 23 września 1978 roku odbyło się uroczyste nadanie imienia „Dar Przemyśla” jachtowi, na którym 12 czerwca 1979 roku kapitan Henryk Jaskuła wyruszył w samotną podróż.
Portem startu była Gdynia, mimo że ówczesne władze usiłowały przekonać kapitana do rozpoczęcia podróży z Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich, co skróciłoby wyprawę o trzy miesiące. Henryk Jaskuła nie ugiął się pod ich naciskiem, zależało mu, aby wyruszyć z polskiego portu i do polskiego portu powrócić.
„Henryk Jaskuła odbył swój rejs bez tratwy ratunkowej, bez odsalarki, bez nowoczesnych systemów nawigacyjnych i bez telefonu. Miesiącami nie miał kontaktu z Polską. Przez cały rejs toczył boje z samosterem (nadał mu imię̨ Michał). Czasem kilka razy dziennie ustawiał Michała przy pomocy drutu prostowanego na imadle. Pozycję swojego jachtu określał z kulminacji słońca” – pisał o rejsie Henryka Jaskuły magazyn Wiatr.
Na podstawie notatek sporządzonych podczas swojego rejsu, kapitan Henryk Jaskuła napisał książkę zatytułowaną „Non stop dookoła świata” (Wyd. Morskie, 1983), która została wydana w 1983 roku w ilości 40 tysięcy egzemplarzy.
Kapitan Henryk Jaskuła żeglował w czasach, gdy narzędzia takie jak GPS, elektroniczne mapy, system identyfikacji statków AIS, telefony satelitarne, nie były jeszcze dostępne dla ogółu ludzi. Nie mógł on liczyć na błyskawiczny dostęp do prognoz pogodowych – przyszłe warunki atmosferyczne przewidywał na podstawie wskazań barometru, posługiwał się nawigacją astronomiczną, co wymagało od niego skupienia, precyzji, systematyczności i ogromnej wiedzy.
Na jego jachcie znajdowały się jedynie dwa odbiorniki radiowe, które zazwyczaj działały tylko w pobliżu lądów, a takich obszarów, w trakcie rejsu, nie było zbyt wiele. Co więcej, na jednostce nie było też tratwy ratunkowej, gdyż stara tratwa traciła swój atest na cztery miesiące przed planowanym powrotem, a na kupno nowej nie było już czasu.
Początek rejsu nie był dla kapitana Henryka Jaskuły pomyślny…
“Bałtyk, kanał La Manche, Morze Północne były mi wybitnie nieprzychylne. Wiały przeciwne i słabe wiatry. Halsowałem na tych akwenach bez wytchnienia” – opowiadał Żeglarz w Polskim Radiu po powrocie do Gdyni. Dalej było jak w dobrym filmie Hitchcocka – napięcie nieustannie rosło.
“Atlantyk południowy przyjął mnie, tak ja to potrafi zrobić w porze zimowej. Uderzenie sztormu trwało pięć dni, zepchnęło mnie z trasy” – wspominał Henryk Jaskuła.
Żeglarz odpoczął za to na Pacyfiku (Ocean Spokojny bardzo rzadko rzeczywiście taki jest). Przykrych niespodzianek oszczędził mu także Przylądek Horn.
Podróż kapitana Henryka Jaskuły dookoła świata bez zawijania do portu trwała 344 dni,
a trasa wiodła z Gdyni, obok Przylądka Dobrej Nadziei, na południe od Australii i Nowej Zelandii, mijając Przylądek Horn i z powrotem do Gdyni, gdzie dotarł 20 maja 1980 roku.
„Polsko kochana, Twój syn wrócił!” – tymi słowami przywitał tłumy ludzi zgromadzone na gdyńskim nabrzeżu, które przyszły świętować triumf narodowego bohatera.
20 maja 1980 roku, kapitan Henryk Jaskuła na „Darze Przemyśla” przeszedł do historii polskiego żeglarstwa jako jeden z najważniejszych w jego historii.
Kapitan Henryk Jaskuła nie tylko jako pierwszy Polak opłynął kulę ziemską, ale również pobił światowy rekord w samotnym żeglowaniu non-stop, który wcześniej był w rękach Robina Knox-Johnstona i wynosił 313 dni. Polski żeglarz okazał się lepszy od swojego poprzednika o 31 dni.
Władze komunistyczne umiejętnie wykorzystały triumf skromnego żeglarza dla swoich celów propagandowych. Sam Henryk Jaskuła, będąc w trakcie rejsu odizolowanym od reszty świata, nie zdawał sobie sprawy z wrzawy i zainteresowania, jakie jego osoba wzbudzała w Polsce. Po powrocie miał trudności z odnalezieniem się w tej nowej rzeczywistości i szybko zdecydował się na powrót na morze. W październiku 1980 roku wyruszył w podróż do Argentyny wraz z żoną i córką, aby odwiedzić matkę, siostrę i brata (jego ojciec zmarł w 1971 roku).
Po powrocie z Argentyny rozpoczął planowanie kolejnej samotnej podróży dookoła świata non-stop, tym razem w najtrudniejszej wersji, czyli z zachodu na wschód. Jednak wprowadzenie stanu wojennego w Polsce opóźniło realizację tych planów.
Henryk Jaskuła rozpoczął kolejny rejs dookoła świata, wypływając z Gdyni w sierpniu 1984 roku. Jednakże po zaledwie 11 dniach musiał przerwać podróż jacht zaczął nabierać wody przez prawą burtę, a pompy okazały się niewystarczające, aby ją usunąć. Sam Henryk Jaskuła doznał poważnych obrażeń rąk, próbując wypompować wodę ręcznie.
„Przegrałem. I rejs, i życie. Wiem już̇ z całą pewnością̨, że ten jacht nie przejdzie zamierzonej trasy (…) Odnośnie przyszłości zaczyna mi się klarować́ koncepcja końca. Zginę̨ i to głupio, bo głupia to śmierć́, gdy człowiek wie, że to cieknący jacht, a nie żadna przemoc oceanu, ani wyższa siła. Więc co robić́? Zawrócić́ stąd, ze Skagerraku? Powiedzą̨: porwał się z motyką na słońce, wykopyrtnął się tydzień́ po wyjściu z Gdyni. Na moje racje oczywiście pokiwają̨ głowami, ale klęska pozostanie klęską, bo oni wierząc we mnie, wierzyli również̇ w jacht” – pisał Henryk Jaskuła z pokładu Daru Przemyśla.
Pomimo nieudanej próby rejsu Henryk Jaskuła niemal od razu wyznaczył datę drugiej próby okołoziemskiego rejsu ze wschodu na zachód. Miał to być lipiec 1986 roku. Nigdy jednak do tego nie doszło…
Na skutek wewnętrznych sporów w zarządzie Przemyskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego, który zarządzał „Darem Przemyśla”, kapitan Henryk Jaskuła został wykluczony z decydowania o losach jachtu.
Niedługo później, 20 grudnia 1987 roku, “Dar Przemyśla” wpadł na próg skalny opodal kubańskiego przylądka Punta Brava, kapitan Jaskuła nie pogodził się ze stratą jednostki.
Przemyśl utracił jacht, a plany drugiego rejsu dookoła świata zostały definitywnie porzucone. Zatonięcie jachtu było dla kapitana Henryka Jaskuły ogromnym ciosem, po którym zrezygnował z aktywnego uprawiania żeglarstwa i znacznie ograniczył swoją działalność w środowisku żeglarskim, w tym kontakty z innymi żeglarzami.
Nawet po latach wspominał jacht jak żywą osobę. “Do istot, które kochałem bardziej niż bardzo, zaliczam Dar Przemyśla. (…) Żyję z połową duszy, ta druga połowa leży na wraku Daru Przemyśla. (…) Okręcie mój kochany, rozumiem to, że nie mogłeś żyć beze mnie, ale nie rozumiem tego, jak ja mogę bez ciebie żyć” – mówił w trakcie spotkania w Stanach Zjednoczonych z chicagowską Polonią.
Kapitan Henryk Jaskuła zmarł 14 maja 2020 roku w wieku 96 lat.
Zaledwie 6 dni dzieliło go od możliwości świętowania 40. rocznicy zakończenia swojej żeglarskiej wyprawy z 1979 roku, która do dnia dzisiejszego uznawana jest za jeden z najważniejszych triumfów w historii polskiego żeglarstwa.
Sukces Henryka Jaskuły miał ogromny wpływ na rozwój żeglarstwa w Polsce i na świecie. Jego historia stała się inspiracją dla wielu młodych żeglarzy, którzy zaczęli śnić o własnych podróżach i wyzwaniach. Stał się żywą legendą, a jego doświadczenia i wiedza były cennym źródłem nauki dla kolejnych pokoleń.
Kapitan Henryk Jaskuła został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odroczenia Polski za rozsławienie dobrego imienia polskiego żeglarstwa i polskich stoczni na świecie. 1 marca 1980 roku otrzymał Srebrny Sekstant a 18 lutego 2013 został nagrodzony Super Kolosem za całokształt dokonań żeglarskich.