Tegoroczne targi łodzi Boatshow Poznań zajmowały tylko dwie hale. Słychać było opinie, że przed rokiem można było zobaczyć więcej i rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić jeszcze uboższą ekspozycję. Było jednak kilka ciekawostek, które wynagradzały poświęcony czas, zwłaszcza, że nie trzeba go było zbyt wiele.
Najmniejszą propozycją były jachty zdalnie sterowane. W mniejszej sali znajdował się basen z wentylatorem, który zapewniał warunki do uprawiania „żeglugi niewielkiej”. To niszowe hobby ma w Polsce długą historię, zaczynającą się od rywalizacji na trasie jednohalsowej, bez użycia elektroniki, w latach pięćdziesiątych.
Żeglarze pragnący wsiąść na swoje jednostki, acz bez towarzystwa, mogli wybierać m.in. między bojerami w wersji na łyżwach i na kołach, a ciekawą propozycją firmy E&T Marine o nazwie Multifun. Ta jednostka, po wyjęciu z torby umożliwiającej nawet transport lotniczy, według producenta może służyć jako deska surfingowa, żaglówka, kajak albo materac do opalania. Pytanie, czy kształt dmuchanego materaca nie koliduje z dobrymi własnościami nautycznymi.
Dużą część większy wybór w popularnym na akwenach śródlądowych przedziale 6-8 m. Największą żaglówką na targach był zaś dwunastometrowy jacht Hanse 400. Podczas targów można też było poznać ofertę czarterową, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Natomiast na swoje ekspedycje zapraszali armatorzy luksusowego jachtu Spirit One.
Amatorzy łodzi napędzanych mechanicznie mogli zobaczyć jednostki zarówno ślizgowe, jak i coraz popularniejsze wypornościowe. Swój wodny radiowóz prezentowali wielkopolscy policjanci.
Producent łodzi Coral 690 kusił zwiedzających głównie atrakcyjną ceną, natomiast sama łódź po bliższym zapoznaniu broniła się ciekawym rozplanowaniem kokpitu, a także ciekawymi rozwiązaniami wewnątrz, jak na przykład pojemnik na odpadki pod schodami zejściówki czy podwójny rząd jaskółek wokół kanapy w mesie. Producent zapowiedział przygotowanie wersji przystosowanej do silnika stacjonarnego, dodatkowo posiadającej powiększony kokpit.
Szczeciński Horyzont pokazał różnorodną ofertę jachtów wydłużających sezon poprzez odizolowanie załogi od złych warunków pogodowych.
Mimo mizerii ekspozycji każdy mógł w Poznaniu znaleźć coś dla siebie, ponieważ każda gałąź przemysłu jachtowego była obecna. Pozostaje czekać na przyszły sezon z nadzieją, że trend się odwróci i Boatshow Poznań nie będzie zwiastować zapowiadanego końca świata.
Autor: Adam Lenartowski